Zapuścili tu żurawia...

środa, 2 marca 2016

Wiem.

Tak.
Dostałam dziś skierowanie do szpitala, na operację.Czyli mi się nie udało wysmyknąć, uciec od tego. Przy takiej diagnozie musi być skierowanie na operację.
Nie wiem, jak mój brzuch przeżyje piąte ( tak kurwa piąte, czytaj 5 ) cięcie! Nie wiem. Brzuch to w sumie pół biedy,ale jak przeżyję to ja?  Ja, moja psycha...tak styrana po ostatnich przejściach po operacjach. Nie wiem.
Wiem teraz, że trzeba pójść i ustalić termin operacji. Szkoda tylko, że od poprzedniej minęły tylko 2 miesiące. A ja znów mam się kłaść na stół. Znów.
Wiem. Jacek mówi, że każdy dźwiga swój krzyż. Wiem i zgadzam się z tym w 200%. Tylko sobie myślę, czemu mój krzyż jest od jakiegoś czasu taki ciężki? Dziś mnie do ziemi przygniata, innymi dniami czuję, jakby go wcale nie było. Ale wiem, że niosę...aż doniosę. Zastanawiam się, gdzie mam do donieść, gdzie jest meta? Mam tylko nadzieję, że ta meta nie jest daleko.
To biegnę do mety, bo chcę wygrać. Tak.
Pokonać to, co przeciwko mnie, przeciwko nam. I cieszę się, że mam takie wsparcie i w mężu i w przyjaciółkach, aż nie pomyślałam,że mam ich tyle.
Wiem.