Zapuścili tu żurawia...

środa, 27 marca 2013

Odwlekanie.

Czas na trzecią dawkę szczepionek Filipa już dawno minął. Początkowo miał termin na listopad ubiegłego roku, nie doczekał, zachorował, brał antybiotyki. Potem zarejestrowałam go na styczeń, też nie doczekał, znów był chory, kolejny antybiotyk przyjmował, tym razem na zapalenie ucha. I tak czas nam zleciał, marzec się kończy, a on wciąż nie zaszczepiony. Nie to, że jest teraz chory, bo od lutego jest zdrowiutki jak ryba. Boję się go rejesrtować, bo to tak, jakbym wywoływała wilka z lasu. Co go zarejestruję, to on coś łapie, jak na złość.
Zastanawiam się, czy z przychodni mi ktoś zadzwoni w celu przypomnienia...Wiem, że rotawirusy już przepadły, i nie dostanie trzeciej dawki, bo jest za duży. Zostały pneumokoki i 5w1.
Najchętniej, to już bym mu nie podawała tych szczepień, ale chyba tak nie można. Kiedy dostał drugą dawkę 5w1, miał bardzo dziwne odruchy, prostował gwałtownie ręce i zaciskał dłonie w piąstki. Przeszło po dwóch dniach, ale już miałam wielkiego pietra, że to jakieś neurologiczne powikłania.
Trudny jest to temat, każdy chyba rodzic rodzic ma dylemat przed szczepieniami. Chyba, że takich rodziców z dylematami nie ma??
Mną zatelepało, jak się dowiedziałam, że 2 letnia dziweczynka, która mieszka w naszej bramie, jest całkowicie sparaliżowana, własnie po podaniu szczepionki. Marika nie siedzi, nie raczkuje, nie gaworzy, ma tylko odruch ssania. Codziennie jest rehabilitowana. Nie znam szczegółów tej sprawy i raczej nie chcę znać. Widzę codziennie, jak jej mama, dziewczyna przed 30tką, wozi ją w wózku, dookoła bloku...Kiedy ostatnio z nią rozmawiałam, mówiła, że liczą na cud, że chwytają się każdej szansy, próbują wszystkiego. Wiem, że teraz próbują jakiś naturalnych metod, ziół.
I tak siedzę i patrzę, jak właśnie Filip robi rozróbę w zabawkach i sobie myślę, co robić? Tym bardziej, że następne szczepienie jest zalecane, gdy dziecko skończy rok, czyli u nas wypada to na czerwiec/lipiec.

wtorek, 19 marca 2013

Ja tu rządzę!


Ja: Podaj mi Miki pilota,
Miki: szanuj mnie, trzeba powiedzieć proszę!
Ja: Proszę, podaj pilota.
Miki: powiedz do mnie szefie!
Ja: Szefie, podaj mi proszę pilota!!!
Miki: Ja tu rządzę!


Uuuuuu, no jak tak syn ze mną rozmawia, to ja już się boję, co będzie za kilka lat, ba miesięcy. Nauka trzech magicznych słów: proszę, przepraszam i dziękuję, idzie mu bardzo dobrze.W przedszkolu nie zasypują gruszek w popiele, nic z tych rzeczy. Świetnie deleguje, a jeszcze lepiej rozlicza z ich używania!
I szczerze, to nie wiem, dlaczego jak się publicznie spytam, po kim on to ma, to się wszyscy patrzą na mnie...???Że niby po mnie???

A Filip, jakby nigdy nic, wkroczył do pokoju Mika na dobre, tyłem, bo tyłem, ale raczkuje, jak sama nazwa wskazuje, raczki chodzą do tyłu. Dopóki nie napotka oporu w postaci ściany, bądź znajdzie się pod wersalką, to sunie.
Z wielkim zapałem niszczy wieże z lego, co kończy się wrzaskiem obojga i łzami wielkimi, jak grochy. Smakuje wszystkie autka, klocki i książeczki, jakie tylko napotka na swojej drodze. Skubany już wie, które zabawki są najfajniejsze: laptop, komórki i pilot!
Jeszcze trochę i chłopaki zamieszkają razem w pokoju, czad.
Babcia się rozpędziła i obcięła Filipowi jego przesłodkie, anielskie kędziorki. Już nie wygląda na dziewczynkę, a jeszcze te jego pućki, wypisz- wymaluj...no właśnie, kto?
Się nam trafił blondasek.




poniedziałek, 11 marca 2013

Nawet nie znam słów...

Pisałam o mojej koleżance w poście o ciąży
Dziś dotarła do mnie bardzo przykra i smutna wiadomość. Dzidziuś nie rośnie, ciąża jest martwa i należy ją usunąć, zabieg jest jutro.
Jak zawsze mam coś do powiedzenia i nie nadążam z opisywaniem tego, co czuję, tak teraz kurwa mać tylko bym płakała.
Życie jest pojebane, nigdy nie można być niczego pewnym.
Ja pierdolę, nawet sobie nie wyobrażam, co ona czuje, to dla mnie za dużo.
I tylko będę się modlić, żeby ten dzidziulek wrócił...Do niej, do innej mamusi, do kogokolwiek.

czwartek, 7 marca 2013

Pocałujta w dupę wójta!

Zrobiłam w portki wczoraj ze strachu. Z bezsilności i całej reszty.
Odebrałam Mika z przedszkola, byłam z Filipem w wózku. Pod przedszkolem spotkałam zaprzyjaźnioną mamę. Aga też była z synem w wieku Mika (Leszek) i drugim w wieku Filipa (Kostek).
Postanowiłyśmy razem się przespacerować, skoro pogoda piękna, młodsi śpią, a starsi bardzo się lubią.
I co?
Nagle patrzymy a Miki i Leszek biegną przed siebie, po chodniku, przy ruchliwej ulicy. Nie słyszą naszego wołania, biegną dalej.
Przed nimi największe skrzyżowanie na osiedlu, a oni biegną dalej. My w krzyk z Agą i biegniemy za nimi, z wózkami...
Horror.
Zatrzymali się przed pasami i schowali przed nami za drzewem.
Ręce mi opadły, myślałam, że zacznę płakać. Totalna niemoc, jak to niewiele potrzeba.
A dla nich świetna zabawa.
Byłam taka zdenerwowana, że jakbym miała smycz, to Mika zaczepiłabym do wózka...
I ten ich rechot...Pocałujta Wy nas...
Najgorsze jest to, że niby wiedzą, że źle zrobili, ale nie dociera powaga sytuacji.
Jak to ugryźć?

wtorek, 5 marca 2013

Koniec

Stało się.
Dziś byłam po raz ostatni na rehabilitacji. Niby tylko 2 tygodnie, ale jednak dla mnie, aż 2 tygodnie.
Jakoś źle się czułam w tym towarzystwie, wśród komentarzy rzuconych, gdy niby nie słyszę, że młodzi też chorują.
Ano chorują.
Chcę zamknąć ten rozdział i pamiętać tylko śmieszne rzeczy. Jak to ja;)
Berety na wieszakach, zajmowanie dwóch szafek w szatni, celem umieszczenia w jednej butów, w drugiej całej reszty.
Więc koniec.
A 8 kwietnia wracam do pracy i bardzo proszę, abym mogła w spokoju pracować, nie czując moich lędźwi. Błagam.
Kolejnej rehabilitacji nie zniesę.