Zapuścili tu żurawia...

niedziela, 25 października 2015

Dzień świstaka, czyli ja wysiadam.

Fatalnie. Znacie takie uczucie, że coś już kiedyś było? Albo zdarza sie, że ciągle coś sie powtarza? Kurna chata.
Bo ja sie budze w nocy i znów widze ten sam sufit. Niestety nie domowy, szpitalny. Po raz trzeci, jakaś kpina!?
Powikłanie po operacji, ktore spotyka jedną na sto osob! Czuję się bardzo zaszczycona i doceniona, ale do jasnej cholery, czemu ja? Łaj?
Leze i patrze w sufit i szukam odpowiedzi na to pytanie już od piątku. Moje dumania przerwał lekarz, że za 5 godzin na blok operacyjny.
Masz babo placek, tego to ja dziś nie planowałam.
Wiec poddaje sie i czekam.
Trzymajcie kciuki, bo tym razem musi sie udać.

ps.Przepraszam za brak polskich znakow momentami, ale nijak nie moge rozkminić, jak sie je ustawia. Ech.

niedziela, 18 października 2015

" Florystka " Katarzyna Bonda

To miała być lektura typowo wakacyjna, zakupiona na deptaku w Darłowie, za kilkanaście złotych. Nie oczekiwałam zbyt wiele, zwłaszcza, że polskie kryminały jakoś mnie nigdy nie rajcowały.
Chciałam czegoś na plażę, na międzyczas kiedy dzieciaki z tatusiem budują zamki z piasku. Chciałam czegoś, co zabije czas, bo poprzednia książka skończyła się za szybko ( ale o niej innym razem).
I zaczęło się.
Targałam "Florystkę" ze sobą wszędzie. Kibel, wanna, łóżko, autobus, poczekalnia.
 Po kilku pierwszych stronach, wiedziałam, że przepadłam. Ten opasły tom, te kieszonkowe wydanie o mamo, zaledwie 570 stron, zdominowało moje codzienne czynności.
Świetny plan akcji, wiele wątków, a przy tym wszystko tak ze sobą spójne, tak tworzące logiczną całość. Proces profilowania tak doskonały, w każdym akapicie. Jestem zachwycona!
Usiłowałam złapać autorkę na jakimś błędzie, nieścisłości, szczególiku. Uwierzcie, że się nie dało. Wszystko jest tak ze sobą dobrze spięte, że muszę przyznać, Kasiu Bondo - masz mnie!
Mało jest takich pozycji literackich, które tak mnie nakręcają. A, że jeszcze o nich myślę długo po przeczytaniu, to są dopiero ewenementy!
Żebym ja, do przedostatniej strony nie wiedziała, kto zabił? Albo chociaż się nie domyślała? Skandal.
Do samego końca drążyłam temat, kim jest tytułowa Florystka i jak to się stało?
Kiedy wszystko się wyjaśnia, nadal pozostaje w czytelniku znak zapytania, bo radzą się wątpliwości. Ale niepotrzebnie.
Ja się pytam, czemu sama na to nie wpadłam?
Z niecierpliwością zabieram się do innych książek autorki, bo jeśli mają być na takim poziomie, jak "Florystka", bądź lepsze, to szacuneczek.

sobota, 17 października 2015

Szmat czasu.

Ile to minęło? Szmat czasu mnie tu nie było.
Widziałam już sporo wpisów na innych blogach, o wielkich powrotach na łono pisania. Widziałam, jak się ich autorzy zarzekają, że wrócili, i że będą i że już na zawsze. I po takich postach widziałam znów ciszę na blogach, pusto. Jak było, tak pozostało.
A nie lubię rzucania słów na wiatr, pustych obietnic. Nie lubię, tak w życiu, jak i na blogu.
Dlatego nie obiecuję i nie piszę: Jupiii, wróciłam!
Nie piszę, że będę i już nigdy i już zawsze. Nie.
Bo czyny są ważniejsze niż słowa, nawet te pisane. Czasem te pisane są bardziej istotne, przynajmniej dla mnie.

Towarzystwo widzę też się posypało. Blogi, które kiedyś czytałam i które miały swoje prawdziwe życie w necie, już nie istnieją! Szok.
Ale wszystko się przecież zmienia, nic nie jest już takie samo.
Panta rhei.