Zapuścili tu żurawia...

piątek, 19 kwietnia 2013

Dupa blada!

Ano blada.
I to jak.
Czasy solarium przeminęły z wiatrem. Ostatni raz opalałam się na solarze z 2 lata temu, więcej grzechów nie pamiętam.
Czuję się nijako. W pracy laski odlaszczone, fryc zrobiony, oko wymalowane, modne baleriny, ciuchy mast chew.
Ja przepraszam, ale jako jedyna matka wśród ekipy, średnio się czuję. Oczy podbite, jak po całonocym melażnu w centrum wrocka za starchych, dobrych czasów, już chyba wtedy lepiej wyglądałam, jak wracałam do domu pierwszym dziennym autobusem. Do czego to doszło??
Ale, ale... zaczynam już sobie co nieco przymierzać po cichaczu, hihihi.
Moja torebka do pracy, w której się wszystko mieściło, kalendarz, zakupy z Oszona, śmierdzące podkolanówki, kosmetyczka pełna błyszczyków, zrobiła się przez ten rok bezczynności lekko zielona.Nawet nie lekko. Nie wiem, jak to się stało, ale skóra się odbarwiła, i prosz...taka firma. Ochnik za dychę. W ramach maskowania niedoskonałości i wyżej wymienionej dupy bladej, mąż zrobił mi prezent w postaci nowej torby, by mango faktory ałtlet. A co, jak szaleć, to szaleć.
Za to pani z iw roszer, miała dziś we mnie idealną klientkę, która przyszła po tusz za 30zł a wyszła z masą innych kosmetyków, płacąc o zgrozo za tą całą nie potrzebną resztę 150zł. Ale ile nowych pieczątek, bezcenne :)
Widać tego było mi trzeba.

Aha...

Miki: mamo, siku!
Ja: bierz nocnik i sikaj!
Miki: ale ja nie jestem dziewczynką, żeby siadać i sikać dupką!
Ja: dziewczynki nie sikają dupką...
Miki: a czym, przecież nie mają sisiaków!!
Ja: ale mają pisie
Miki: pokaż! 

środa, 10 kwietnia 2013

[*]

W poniedziałek wieczorem, w tragicznym wypadku samochodowym zginęła moja regionalna. Nie wiadomo dlaczego wjechała na autostradę pod prąd, tak przejechała ok 2km, zginęła po zderzeniu czołowym z tirem.
I od wczoraj, kiedy ta wiadomość do nas dotarła, zadaję sobie pytanie, dlaczego?
Różnie nam się układało na ścieżce zawodowej, ale chcę Anię zapamiętać uśmiechniętą, wiecznie zaganianą, trajkoczącą. Marzyła o ślubie, karierze, miała tylko 32 lata i całe życie przed sobą.
Ania w sobotę wyszła za mąż, w poniedziałek już nie żyła.
Aniu, spoczywaj w pokoju.

sobota, 6 kwietnia 2013

Filtrowanie.

To mój blog, mój i tylko mój.
Na dzień dzisiejszy żałuję, że za dużo osób, które mnie znają personalnie, ma do niego dostęp.  Ale sama dałam ten dostęp, nic już z tym nie zrobię. Wóz, albo przewóz. Żałuję.
Wróciłam do pracy. Jest dobrze. Mam czas na coś innego, niż kupki, zupki, obiadki, spacerki, srelki-dupelki. Niestety, dotarło to do mnie z mocą tsunami. Jestem człowiekiem, nie dającym się zamknąć w 4 ścianach na zawsze.
Na rok, dwa, to tak....ale nie na dłużej, nie!
Kiedy w pracy mam czas na rozmowę z inną osobą, na zadawanie pytań, na słuchanie odpowiedzi, na wypowiadanie swojego zdania, na przerzucanie tony papierologii, tony szmat, kartonów, klipsów.To mnie zwyczajnie uszczęśliwia, daje mi luz, oddech.
Siedziałam w domu ponad rok, grubo. I dziś się ocknęłam, że moim największym przyjacielem i nałogiem został internet i osoby z którymi mam poprzez niego kontakt.I przyznaję się do tego, to rodzaj nałogu.
Teraz nastąpi weryfikacja, filtracja, klarowanie moich naj i moich prawdziwych przyjaciół i znajomych.
Już się nie mogę doczekać, kto kim zostanie. Boli mnie to, że już poniekąd mam zarys w tym temacie.
Przez większośc życia przyjacół miałam niezbyt wielu, bo mało kto mnie akceptuje, taką, jaką jestem, trawi to, co mam do powiedzenia, lub to, co chcę przemilczeć.
Najwierniejszym jest Jacek, oj to mój największy przyjaciel, słuchacz, podpowiadacz i mój największy krytyk.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Bez jaj!

Ktoś sobie tutaj w kulki leci i to już przesada do cholery! Sanki zjechały do piwnicy już jakiś czas temu, a ta pojebana zima dalej tu siedzi! No kurwa mać, czy to nie przesada!? Chciałam się rozpisać o czymś pięknym, kolorowym, jakichś pisankach, barankach, mirtkach. I dupa blada, bo mam normalnie humor do kitu. Breja na chodniku, smarki pod nosem, a moje baleriny, świeże, nówki, nie śmigane, leżą i kwiczą w szafce! Jakieś jaja sobie ktoś robi, czy co?
Dajcie spokój. Do tego Miki przywlókł z przedszkola jakiegoś syfa, który rozłożył jego i Filipa w ciągu świąt na łopatki. Efekt jest taki, że oboje mają od dziś włączony antybiotyk. Już nie powiem, jak moje noce wyglądają od kilku dni. Popierdalam, raz do jednego łóżeczka, raz do drugiego, daję syropki, kładę okłady, wciskam czopki. Raj na ziemi. Ale, ale, udało mi się wczoraj skończyć czytać książkę, tak, tak. Zajebista jestem.
Miki uziemiony w domu, roznosi wszystko w pył. Nie dziwię mu się, świra można dostać, bo ile można grać, kolorować i oglądać bajki??Z nudów Miki zadomowił się w łóżeczku Filipa i puszcza w kółko karuzelkę!
Filip za to, zrobił postęp. Raczkowanie odbywa się już do przodu, nie do tyłu. Brawo!
Od przyszłego tygodnia nasze życie stanie na głowie. Ja wracam do pracy, a Jacek idzie na tacierzyński, juuupi!!!!!!!!!!! hahahahahaha
Już dziś marzą mi się obiadki, żeby była jasność: codziennie coś innego. Pranie zrobione, podłogi umyte i basta, nie ma zmiłuj się, nie nie nie.
Ah! Do pośmiania, tak dziś spał mój junior....kaskader. Słodkie sny musiał mieć.




Jeszcze jedno, dziś po 8 latach pamiętam [*]. Pamiętamy i czekamy.