Zapuścili tu żurawia...

sobota, 29 grudnia 2012

Syropki, ampułki, inhalacje... komu, komu!?!

Pożegnaliśmy święta, przywitaliśmy przychodnię na osiedlu naszym kochanym. Po jakimś cudem dodzwonieniu się do rejestracji, umówiliśmy chore dzieci na wizytę.
Szczegóły zostawię dla siebie, bo smarki i kaszelki, to nic ciekawego.
Mikuś się jakoś broni, goraczkuje od dwóch dni, ale nie jest źle.
Filipciu za to ma obustronne zapalenie oskrzeli, mamy antybiotyk dość mocny. W poniedziałek do kontroli, jeśli nie bedzie znaczącej poprawy, to szpital.
Filuś kończy dziś pół roczku, a własnie sobie uświadomiłam, że to jego już trzeci antybiotyk.
Nastrój mam średni, wcale nie sylwestrowy, nie do zabawy.
Trzymajcie kciuki i niech już ktoś zabierze od nas te wstrętne bakteriozy, bo nie ręczę za siebie!!

niedziela, 23 grudnia 2012

Spokojnych.

Dumna będzie ze mnie teściowa, jak do niej jutro przyjedziemy i jej przywiozę zakalca, zamiast pięknej drożdżowej babki!
Ale co tam, liczy się idea przecież, co by z pustymi rękami nie przyjeżdżać!
Nie muszą być wesołe, ale mogą. Muszą być spokojne, i żeby nie wracały wspomnienia, kiedy siedziałam w święta sama i płakałam za Jackiem.
Spokojnych Świąt.


środa, 19 grudnia 2012

Wieczorem przed mym domem, wystawię ekran i wyświetlę film...

Coś o mnie i o Tobie, będę leczył chore sąsiadów sny...
Oj tak.
Kto mi powie, dlaczego zawsze jak mój małżonek wyjeżdża, a ja zostaję sama z dziećmi na 2 lub 3 dni, to dzieją się dziwne rzeczy?
Jakoś, jak jest Jacek w domu, to sąsiedzi z góry zachowują się ciszej. Słychać ich, owszem, ale nie tak, jak dziś.
Jak Jacek jest w domu, to dzieci śpią jak aniołki. Dlaczego, jak sama je spać kładę, potem idę do wanny, to zawsze, ale zawsze Filip się wydrze na cały regulator?
Kiedyś o tym pisałam, dziś powtórka z rozrywki.
Ciepła woda w wannie, piękny zapach Spa ( o tym dalej ), relaks, książka...I co? Darcie trepa z sypialni. Pan jaśnie hrabia zgubił ZNÓW smoczek. Dobrze, że jak Miki zaśnie, to go apokalipsa nie obudzi nawet. Wyczłapałam z wanny, wetknęłam smoczka i wróciłam do łazienki. Odpuściłam sobie już wchodzenie do wanny spowrotem, i dobrze, bo za dwie minuty znów hrabia trepa wydarł.
A że wcześniej poleciałam do niego cała mokra, to zostawiłam w przedpokoju mokry ślad po sobie, niczym ślimak. Nic w życiu się nie dzieje bez przyczyny, więc na tej mokrej plamie wykonałam w przedpokoju piękne salto mortale.
Kurwa mać.
Dobrze, że blisko ściany, przynajmniej dupą podłogi nie zaliczyłam.
W takich właśnie chwilach, gdy nie ma Jacka w domu, a dzieją się takie oto rzeczy, zawsze się rozglądam, czy zza drzwi nie wyskoczy ktoś z kamerą i okrzykiem na ustach:
- Mamy Cię!
Albo:
- Ukryta kamera!
Całe szczęście za drzwiami nikogo nie było...

To pierwszy dzień, jak jestem sama, już nawet nie myślę, co będzie do piątku.

Za to od kilku dni, mam prawdziwe Spa w łazience. Kupiłam sobie z Tołpy mleczko-olejek. Przeczytałam na opakowaniu, żeby natrzeć całe ciało i spłukać wodą. Tak też robiłam, albo wlewałam do wanny i się w tym kąpałam.
Wczoraj Jacek mnie uświadomił, że na opakowaniu NIE jest napisane, żeby wetrzeć w ciało i spłukać, tylko żeby wetrzeć w ciało i czekać aż się wchłonie...
Ja pierdolę. Jak ja to czytałam???
Wsio ryba w takim razie, widocznie w balsamie do ciała też się można kąpać, a co!!


W niedzielę byliśmy na rynku, zobaczyć choinkę i wydać kilka złotych na jarmarku bożonarodzeniowym.
Tak moje dziecko, oraz dziecko przyjaciółki wyglądało po zjedzeniu waty cukrowej.
Mój to ten w zielonej czapce, ten drugi to Michał, boski typ.
Szkoda tylko, że zamiast śniegu padał deszcz, no ale czego ja wymagam?? Śnieg w grudniu i to akurat, kiedy my idziemy na rynek...nie ma szans.
Żeby nie było to i ja mam zdjęcie z synem, a jak! Jak szaleć to szaleć, Tatuś nam aż JEDNO zrobił, to siara nie wklejać, co?
Fota spod samej wrocławskiej choinki.














PS. Nie byłam z Wami szczera. Krwiak z nerki się wchłonął, ale w zamian się dowiedziałam, że wyszedł krwiak na jajniku. Więc zmartwień ciąg dalszy.
Oby do piątku, wtedy koniec świata :)

piątek, 14 grudnia 2012

" Pięćdziesiąt twarzy Greya" E.L. James

Weźmie się człowiek napali na zajebistą książkę, napatrzy na statystyki sprzedaży, na recenzje.
Weźmie człowiek na allegro poluje przez tydzień, coby najniższą cenę z dostawą zapłacić i u super sprzedawcy koniecznie.
Czeka człowiek na listonosza z przesyłką...
I proszę....ta dam, mam!

Weźmie człowiek poświęci swój cenny czas wieczorem, na czytanie owego dzieła.
 I co?
I gówno.
I dupsko.
Dawno ja takich bajek nie czytałam, a w zasadzie to chyba nigdy.
Przez pierwsze strony brnęłam, jak przez bagno, gęste i śmierdzące. Oby dalej, bo dalej powinno się coś dziać.
A tu lipa.
Najpierw harlekin, jak za starych dobrych czasów z podstawówki, rumieńce, spocone ręce i sterczące sutki. Każdy zaczynał i kończy się tak samo.
Potem to już tylko rżnięcie w czystej postaci; w wannie, na biurku, na sianie...No mi się momentami mdliło.
I to jest lektura fantasy, jak nic. Centralnie powinna leżeć na półkach s-f.
Żeby dziewczyna swój pierwszy raz miała na 60 stron, to jeszcze jakoś mogę przymknąć oko i uwierzyć. No ale, że podczas pierwszego razu miała trzy orgazmy ( tak, tak, TRZY, czyli 3 ), to ja pierdolę takie bajki, i taką zajebistą wyobraźnię!!!
Pani autorka, to chyba może czytanki dla mojego syna wymyślać, ale nie dla mnie! On tam uwierzy w smoki z trzema głowami, ja  już raczej nie.
Gdyby tak wyjąć z książki ten seks z kosmosu, orgazmy na każdym kroku, drgające mięśnie podbrzusza, twardego przez  24h członka, czy klapsy i wiązanie krawatem, to ja Was proszę...Zostanie może z 20 stron nowelki, noweluni, nowelusi, o nie wiadomo czym.
Nie polecam, nie podoba mi się i strata kasy.
Zaraz strony posklejam, nawinę na rolkę od srajtaśmy i nikt nie zauważy, czym tyłek podciera. O i tyle.




środa, 12 grudnia 2012

Tyś jest królem.

Gdzie się nie spojrzy, to wiadomo, że Święta za pasem. Gorączka i przygotowania, nie wiem kogo to ominie. Ale nad sensem Świąt, to może kiedyś indziej.
Miki w przedszkolu również codziennie szykuje jasełka, szlifuje rolę Pastuszka. Śpiewy odchodzą w domu rano i przed spaniem, że bosy pastuszek, że dzieciątko w sianku śpi, że królowie niosą dary. No nie da się nie myśleć o niczym innym!
Kilka dni temu dowiedziałam się jeszcze jednej ważnej rzeczy w temacie Świąt.

Miki: Mamo, prawda, że tyś jest królem?!
Ja : Ja??
Miki: No nie Ty, tyś!
Ja: Co?
Miki: No, TYŚ jest królem.
Ja: Jaki TYŚ??
Miki: Jezus! Mamo, przecież śpiewamy w jasełkach: Jezu Tyś jest królem.

Czyli ten Tyś, to Jezus. W życiu bym na to nie wpadła, nie zbadane są zakamarki rozumku Mikusia, oj niezbadane. Sobie synek o mnie pomyśli, że podstaw nie znam.

A teraz z innej beczki.
Natchniona lekturą Mamy Lusiów postanowiłam dorzucić swoje 3 grosze.
Pomijając, jak te dzieci wyglądają w trakcie jedzenia i po: (znacie go?)


Oraz patrząc na to, co teraz nasze niemowlaki mogą już jeść, nie tylko ogarnia mnie lekkie przerażenie, ale również strach przed kolejnym przewijaniem.
 Wraz z urozmaiceniem diety, jakże urozmaica się zawartość pieluchy! Filip to jest jeszcze taki gigant, że potrafi jeść zupkę i jednocześnie zanieczyszczać kolejną pieluchę. Zapachy przy tym są tak fantazyjne, że człowiek sinieje.
To nie to, co mleczko.
Wczoraj dałam mu pół jabłka i mi się odechciało. Jabłko następnym razem dostanie za rok, albo jeszcze dalej! Kup strzelił wczoraj w ilości godnej medalu, 5 szt.
Zostajemy przy marchewce, bananie i zupkach.



czwartek, 6 grudnia 2012

Niegrzeczna Mama

Wczoraj groziłam mojemu synowi, że jak nie przestanie broić, to dzwonię do Świętego Mikołaja i mu powiem, żeby z prezentami nie przychodził, bo u nas w domu łobuz mieszka. Na to moje dziecię mi powiedziało, żebym mu podała telefon, on sam sobie do Mikołaja zadzwoni i mu powie, że on jest grzeczny, a Mama jest niegrzeczna!
I dupa. Mikołaj i tak do mnie przyszedł, ha ha ha! Zdziwko?
Mąż mi zadzwonił, że jest w Empiku i spotkał Mikołaja, a że według męża byłam grzeczna ( gotowałam obiady, prałam brudy, przewijałam kupska, myłam klejące podłogi, sprzątałam zaszczaną kuwetę...) to postanowił zainwestować w żonkę kilkadziesiąt złotych.
Tym sposobem otrzymałam moje kolejne marzenie książkowe.
No.
Dostałam jeszcze jeden prezent! Na usg wyszło, że krwiak się wchłonął całkowicie.Boziu, dzięki.
I ja jestem niegrzeczna?
Wszyscy, tylko nie ja.


niedziela, 2 grudnia 2012

Orientuj się!

Pamiętacie taką durną zabawę z dzieciństwa, jak ktoś Was klepnął w plecy, tudzież w ramię, albo podłożył nogę, pociągnął za włosy i krzyknął:
- Orientuj się!
Dziś ja dostałam takiego strzała między oczy, a w zasadzie wczoraj. W kalendarzu pojawił się grudzień i mnie pierdyknął między oczy, mówiąc:
- Orientuj się!
Za dwa miesiące do pracy, leserze!
A buuuuu.....
Dziś już miałam sen w nocy, że jestem w pracy, sprzedaję rzeczy z rabatem, przeprowadzam rozmowy korygujące, liczę kasę... Aż się zdziwiłam, że to nie horror był, tylko obudziłam się spokojna.
Spokój.
Wracam do swojego sklepu, do swojego zastępcy. Nie będzie już mojej regionalnej, która mi nie mogła darować, że zaszłam w ciążę bez porozumienia z nią.
 Że ona na mnie liczyła, a ja jej taki numer zrobiłam.
 Że nie wyobraża sobie naszej współpracy, po macierzyńskim i radzi mi zmienić pracę.
Nie będzie jej. Nie będzie!! Jupiiiiiiiiiiiiiii.
W dodatku, rozmawiałam z moją lekarką i ze względu na mój wypadek 2 miesiące temu, może mi jakieś L4 jeszcze wystawi. Wszystko zależy od wyników usg nerki, w przyszłym tygodniu.
A regionalnej życzę mega pierdyknięcia ze schodów kariery. Niech się weźmie chajtnie, urodzi dziecko i wtedy dopiero zacznie myśleć, jak człowiek, a nie jak cyborg.
I niech ją ktoś wtedy klepnie w plery:
- Orientuj się!!



PS. Dla fanów Mika:

Wychowawczyni pochwaliła Mika, że bardzo grzeczny jest w przedszkolu.
Więc pytam:
- Słyszłam, że byłeś bardzo grzeczny dzisiaj?
Miki: no tak!
Ja: A co takiego robiłeś, że Pani Marysia Cię pochwaliła?
Miki: Skarżyłem na wszystkich.