Zapuścili tu żurawia...

środa, 23 października 2013

pitu pitu

Trwa polowanie na allegro na literaturę fachową. Dorwałam się do forum o seryjnych mordercach i tam znalazłam listę świetnej, fascynującej i interesującej mnie literatury. To jedziemy, allegro jest moje, tylko to polowanie jest w dosłownym sensie, bo jak widzę książkę za 250zł na kup teraz, to codziennie sprawdzam, czy ktoś jej na licytację nie wystawił przez przypadek. Tak, może się uda, nie poddaję się. Tak się napaliłam, że jeden tytuł zalicytowałam u dwóch sprzedawców, u jednego za 5zł, a u drugiego za 1zł i co? Obie wygrałam, brawo! Mam dwie takie same książki. Promocja.
Nie dziwi mnie to, bo ja wiem, że takie durnowate sytuacje mnie nie omijają.
Tylko panie premierze, kiedy to czytać? Zwłaszcza jak zaczęłam przerabiać opasłe tomisko "Morderstwo w klasztorze" to muszę skończyć, nie popuszczę.
Może nie kupię kilku bluzeczek i zainwestuję w literaturę fachową, naukową, bo te 250zł jestem w stanie wydać, o dziwo. Tylko musiałabym nikomu o tym nie mówić, żeby szybko zapomnieć.
I jeszcze jedno.
Czy wypada kupić regionalnej antyperspirant?
Jezu, 21 wiek i tacy jaskiniowcy między nami...


czwartek, 3 października 2013

Mi

Mi to jest fajnie.
Wyszliśmy ze szpitala po 2 tygodniach, bo turnus się skończył. Chciałam się paść za swoje własne pieniądze ze składek płaconych od nastu lat, ale mi nie dano. Dziecku też nie dano.
I dziecko dalej choruje. Ile można brać antybiotyk?
Boksujemy się ciągle z kaszlem, katarem.
To Filip. A Miki?
Ten nie spoczywa na laurach. Dziś pani wychowawczyni mi powiedziała, żeby Miki nie oglądał z nami wiadomości wieczorem, bo potem opowiada chłopakom o strzelaninach i zabitych dzieciach. Same krwawe historie, jak to się wyraziła. Boziu, jaką ja musiałam mieć minę.



Mi to jest fajnie, zajebiście wręcz. Jak się powiedziało A, to trzeba też B powiedzieć, czyż nie?
Mając full czasu wolnego, gdy Filip spał, ja nie próżnowałam. Oprócz tego, że obejrzałam wszytskie zaległe odcinki pierwszej miłości, klanu i 2xl, to również zaktualizowałam swoje cv i puściłam w świat w kilkunastu egzemplarzach.
Chciałabym coś zmienić zawodowo, choć cieszyć oko z pensji, która na dzień dzisiejszy nie drgnęła od 3 lat, czytać maile na poziomie, a nie prostackie teksty, że nie umiemy na siebie zarobić...Coś popchnąć do przodu.
O fak, i zaczęło się. Normalnie w dwóch firmach przeszłam do następnego etapu rozmów kwalifikacyjnych. Co jest! Jakże się zdziwiłam, ale tak mile. Z jednej rekrutacji sama zrezygnowałam, bo trafiłabym z deszczu pod rynnę. Jezu, nie jestem taka zła, jak mi się wciska w tej firmuni francuskiej.
Wysyłam dalej, a co mi tam!