Zapuścili tu żurawia...

czwartek, 19 grudnia 2013

Daj mi tę noc!

O tak!
Daj mi tę noc, taką, jak ostatnio w hotelu Ibis w Warszawie...albo też taką, jak w Hiltonie...
Daj, daj daj!
Znów! Proszę...

Noc bez wrzasku Filipa:
- Eeeeeeeeeeee!!!!!
- Uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
- Beeeeeee....
- Meeeeeeeeeeeeee

Noc bez wrzasków Mikołaja:
- Mammmmmmmmo!
- Maaamooo!!!
- Pić!
- Maaaaaaaamo, miałem zły sen...
- Mamoooooo, dupka mnie swędzi!
- Mamooooo, kiedy wstajemy?!
- Mammooooo, a wiesz, że babcia ma już łańcuchy na choinkę???

I tak z dziesiąt razy w nocy, wstawaj i się kładź. Kładź się i wstawaj. W nieskończoność.
W miedzyczasie szturachaj chrapiącego męża, słuchaj jak wstaje do kibla, otwiera i zamyka lodówkę, i człap człap człap po przedpokoju.

A potem wstań do pracy, wyglądaj jak tap madl, uśmiechaj się od ucha do ucha, obsługuj wszystkie klientki i jeszcze znoś wizytę regionalniusiej, która o 11 przed południem śmierdzi, jak wieprz.
Co to kurwa dla mnie, co?

Więc daj mi tę noc, gdzie śpię z koleżanką z pracy, która nie chrapie i sika w nocy tylko raz. Proszę!!!

czwartek, 5 grudnia 2013

Ruski kożuch.

Matko jedyna, jak się pisze kożuch? Musiałam skorzystać ze słownika, czad.
Się było w warszawce, się miało mieć sprany mózg, się ma dość, się chce spierdalać, się zmeczyło, się jebnę w łeb, bo chcę zapomnieć. A to wszystko dla nas, cała ta jazda, cały ten dzień w firmie, całe to gówno i stres i nerwy!
Ocena kompetencji.
Tak moi drodzy. Wspólczuję.
Tylko nie sobie, im.
Szkoda mi, że tak sobie móżdżki ( bo mózgów już dawno brak) piorą, sami się nakręcają, popędzają, podniecają! Czym, kurwa ja się pytam, czym!?
O debile z korporacji, jak mi Was szkoda.
Za co to robią? Kasa? Wątpię...
Serdeczne moje współczucia, że musicie teraz mnie oceniać, moje kompetencje, moje umiejętności, zdolności. Nie zazdroszczę. I powiem Wam jedno, co byście nie wyprodukowali na mój temat, jakich wniosków byście nie wysnuli, planów rozwojowych, naprwczych, szkoleń...Powiem Wam jedno: walcie się na ryj, w tych swoich schematach, tabelkach, scenkach.
Bo ja dziś grałam, kogoś- bo przecież nie siebie.
Nie tam moje miejsce, to wiem.
Dyplomacja, poważanie, ściema, kurwa mać ściema na maxa, to ja.
Przecież nie powiem, co myślę, bo mnie wyautujecie, a puki co, to nie czas.
I tylko świetnie było, bo towarzystwo pierwsza klasa, spieradlający pociąg...polecam! I ciepłe, ruskie kożuszki, oj tak,tego w warszawce zabraknąć nie może.


Ps, żarcie w złotych tarasach jest zdecydowanie passe...tłusto, mało, drogo.

piątek, 8 listopada 2013

Jeb w łeb.

Wziął mnie mąż wypuścił z domu wieczorem. Tak, miałam wychodne, ej! Nic to, że sie objadłam, jakbym nigdy nic nie jadła...nic, że się opiłam piwa, jakbym nigdy go nie piła...nic to. O jezu, ale mieliłam językiem przez 5 bitych godzin, to chyba nie jest normalne!
Ale czad.
Było zajebiście, totalny reset, relaks i kurde, jak się nazywa czyszczenie dysku kompa...siet, nie pamiętam. Defragmentacja?? Cos w ten deseń.
Pierdolę i tak warto żyć!

Kiedyś bałam się,że jestem jednostką, która nie ma zainteresowań...nic, zero, kurwa mać nulll. A zewsząd trąbią i piszą, że każdy ma jakiś talent i zainteresowania! I co? I chuj. Ja nie z tych.
Do czasu.
Teraz to ja się boję, bo odkrywam swoje zainteresowania, i co? I ja się ich boję. Że ja? Takie korby? Takie fazy?
To nic, że jaram się seryjnymi zabójcami, to nic. I storczyki? To też nic.
Mam swoją zajawkę od jakiegoś czasu, kolejną, taką znów nie klasyczną. Nie malowanie, nie czytanie, nie moda, o kurwa nie, nie!!
Nawet mam swoje forum.
Wszystkie blogi o nawiedzonych domach/ miejscach przeczytane. Foty w necie, obejrzane. I dalej ryję w tym tunelu i jestem coraz głębiej. I jest ciemniej i coraz więcej się dzieje.
Tylko matko bosko, czasu brak!!!!

Ale ja się nie dam, pogodzę pieluchy, sranie, grzybicę sisiorka Filipkowego, diagnozę dojrzałości szkolnej Mika, wskaźniki sprzedaży i ocenę pracowników, rozsyłanie cv i rozmowy kwalifikacyjne między duchy, nawiedzone miejsca, domy, paranormalne zdolności i szukanie literatury w tym temacie.
A co!
A kto, jak nie ja???
Ja pierdolę, Filip się obudził.

środa, 23 października 2013

pitu pitu

Trwa polowanie na allegro na literaturę fachową. Dorwałam się do forum o seryjnych mordercach i tam znalazłam listę świetnej, fascynującej i interesującej mnie literatury. To jedziemy, allegro jest moje, tylko to polowanie jest w dosłownym sensie, bo jak widzę książkę za 250zł na kup teraz, to codziennie sprawdzam, czy ktoś jej na licytację nie wystawił przez przypadek. Tak, może się uda, nie poddaję się. Tak się napaliłam, że jeden tytuł zalicytowałam u dwóch sprzedawców, u jednego za 5zł, a u drugiego za 1zł i co? Obie wygrałam, brawo! Mam dwie takie same książki. Promocja.
Nie dziwi mnie to, bo ja wiem, że takie durnowate sytuacje mnie nie omijają.
Tylko panie premierze, kiedy to czytać? Zwłaszcza jak zaczęłam przerabiać opasłe tomisko "Morderstwo w klasztorze" to muszę skończyć, nie popuszczę.
Może nie kupię kilku bluzeczek i zainwestuję w literaturę fachową, naukową, bo te 250zł jestem w stanie wydać, o dziwo. Tylko musiałabym nikomu o tym nie mówić, żeby szybko zapomnieć.
I jeszcze jedno.
Czy wypada kupić regionalnej antyperspirant?
Jezu, 21 wiek i tacy jaskiniowcy między nami...


czwartek, 3 października 2013

Mi

Mi to jest fajnie.
Wyszliśmy ze szpitala po 2 tygodniach, bo turnus się skończył. Chciałam się paść za swoje własne pieniądze ze składek płaconych od nastu lat, ale mi nie dano. Dziecku też nie dano.
I dziecko dalej choruje. Ile można brać antybiotyk?
Boksujemy się ciągle z kaszlem, katarem.
To Filip. A Miki?
Ten nie spoczywa na laurach. Dziś pani wychowawczyni mi powiedziała, żeby Miki nie oglądał z nami wiadomości wieczorem, bo potem opowiada chłopakom o strzelaninach i zabitych dzieciach. Same krwawe historie, jak to się wyraziła. Boziu, jaką ja musiałam mieć minę.



Mi to jest fajnie, zajebiście wręcz. Jak się powiedziało A, to trzeba też B powiedzieć, czyż nie?
Mając full czasu wolnego, gdy Filip spał, ja nie próżnowałam. Oprócz tego, że obejrzałam wszytskie zaległe odcinki pierwszej miłości, klanu i 2xl, to również zaktualizowałam swoje cv i puściłam w świat w kilkunastu egzemplarzach.
Chciałabym coś zmienić zawodowo, choć cieszyć oko z pensji, która na dzień dzisiejszy nie drgnęła od 3 lat, czytać maile na poziomie, a nie prostackie teksty, że nie umiemy na siebie zarobić...Coś popchnąć do przodu.
O fak, i zaczęło się. Normalnie w dwóch firmach przeszłam do następnego etapu rozmów kwalifikacyjnych. Co jest! Jakże się zdziwiłam, ale tak mile. Z jednej rekrutacji sama zrezygnowałam, bo trafiłabym z deszczu pod rynnę. Jezu, nie jestem taka zła, jak mi się wciska w tej firmuni francuskiej.
Wysyłam dalej, a co mi tam!



środa, 18 września 2013

Siostro Basen!

I mam.
Byłam na skraju załamania, to sobie wywołałam wilka z lasu i mam jeszcze gorzej. No może nie do końca ja, ale Filip.
Siedzimy sobie właśnie w luksusowym apartamencie szpitalnym, z łazienką, widokiem na śmietnik i trzema posiłkami w cenie.
Filip ma zapalenie płuc, wczoraj przywieźliśmy go na izbę przyjęć, bo gorączkował, miał duszności, siniał. A, że się kurwa dostać do naszej osiedlowej przychodni ni cholery nie można było wcześniej, to efekt jest taki, a nie inny. Przy okazji pozdrowionka dla właścicieli przychodni, którzy miedzy jednym pacjentem a drugim, idą do kantorka na dymka ( tak, tak) i tym sposobem trzeba czekać na swoją kolejkę 1,5h!!! Mam nadzieję, że niebawem się doigracie.
I włala.
Jesteśmy na nieplanowanych wczasach.
Narazie nie wiem, kiedy nas puszczą, boję się pytać.
To tyle, puki mój wczasowicz tnie komara
Aha, o jezu, zapomniałabym! Przez jeden dzień leżeliśmy na sali z babką, która spasła własne dziecko do granic możliwości. Jej 2,5 letni syn waży 21kg, to więcej, niż mój 5 letni Miki!
Brrr, cały dzień wpychała mu do buzi serki, princesski,monte, bułki, kabanosy i dopajała granulowaną herbatą! Jak widziała mój przerażony wzrok to mówiła, że przecież musi mu dać jeść, bo dziś kupy nie robił!!! Kurwa, biedny chłopiec. Łaził po oddziale ze smoczkiem w buzi ( miał do wyboru 3 różne smoczki i sobie wybierał, który będzie teraz ciumkał), jak coś mówił, to nie rozumiałam co, bo ze smokiem w buzi. Ech.

sobota, 14 września 2013

Ale Filip!

Jestem na skraju załamania.
Dom wygląda jak lumpeks, wszędzie walają się ciuchy wyprane, nie poskładane, albo poskładane, ale rozpierdolone przez Filipa, bo nie schowane w porę do szafek. Kurwa, tylko wagę postawić w pokoju na ławie ( i zaraz się do ławy ta waga przyklei, bo ujebana jest dokumentnie, już nawet nie nie wem czym) i zacząć handelek! Ale bym kasy zbiła! Prawie, jak w pracy, tylko zamiast kasy i komputera jest waga! A jak.
Dziś w zlewie z brudnymi garami znalazłam właśnie z prania czystego, wrzucone moje stringi i skarpetę Mika. Cóż za wena! Filip gdzie dosięgnie, tam wrzuci. Co się będzie pierdolił, mama nie sprzątnęła, to on na miejsce odłoży, kochane dziecko!
Wziął wywalił z szafek Mika WSZYSTKIE ubrania, te złożone i schowane. I dawaj zabawa na 102, przenoszenie tych rzeczy z pokoju do pokoju....
Ma syn talent.
Kilka dni temu Miki zrobił siku do kibla, ale wody nie spuścił i nie zamknął drzwi od wc. Dużo Filipowi nie trzeba było, żeby urządzić sobie w klozecie mega zajebistą zabawę, utaplał się cały siurami, piżama mokra, podłoga mokra...Ja jebie. Jedyny plus, że tatuś ich wtedy pilnował hihihi!!!
Ma to dziecko kilka talentów, nie wątpię. Może to przez te frytki z maca, co mu kilka razy daliśmy? To by super niania miała używanie u nas na chacie, jakby się dowiedziała.
Więc proszę się mnie nie dziwić, że ja z radością odpalam czasem wrotki do roboty, żeby od tych diablaków odsapnąć. Taka syzyfowa robota przy nich, podnoszenie, odnoszenie, wyrzucanie, składanie, mycie, wycieranie i tak kurwa w kółko i końca nie widać!!
Kto powinien mi zapłacić szkodliwe? Choć na tą melisę, cobym mogła bezkarnie się odurzać codziennie.

piątek, 30 sierpnia 2013

Fociszcza

Obiecałam, to serwuję.
 Pierwsze co, to pojechaliśmy do Mika do Darłówka, na buziaczki i przytulaski. Z Dziadkami chciał zostać, więc został, rozpieszczuch.
 Przypnij Filipa szelkami i już wiesz, że kurna żyjesz. Tysiąc decybeli, jak nic.
 Jest dziura, jest zabawa. Jest Tatuś, nie ma nudy!
 Gwiazdy, rozgwiazdy...meduzy!
 Jezioro Jamno i my.
 Cip cip!! Filipka obsrały, spoko, wszystko było.
 Moje pierwsze czipsy, no zajebioza, świetna karma.
 Prawdziwi twardziele się zdarzają!
 Moje love!
 Goń mnie!
 Maszyny w powietrzu, to nos zadarty.


Odpoczęłam, poczytałam, pospałam, strzaskałam plery, miałam sraczkę, piłam piwo na śniadanie. Czyli wakacje uważam za udane!!!!!!!!!!!!!!!

piątek, 16 sierpnia 2013

9 rekonstrukcja

- Proszę zawiązać na oczach te czarne opaski.
O fak, o noł, o kurwa mać. Zawiązać oczy??
Wsiadamy do auta.
- Serio mam zawiązać tym oczy???- pytam naiwnie.
- Tak, I cisza ma być.
Jeszcze jedna kurwa mać. W co ja się wpakowałam?? A jak serio będzie orgia, tak jak twierdził Jacek? Gdzie jedziemy?
Ciemność.
Przez następne pół godziny widzę tylko ciemność. Teraz już wiem, że wszystko przez nią, jest zła, to ona. Nie lubię ciemności, nie znoszę.
Wysiadamy z auta.
- Proszę wyciągnąć ręce przed siebie.
Ktoś w lateksowych rękawiczkach kładzie moje dłonie na ramionach współofiary. Idziemy. Powoli, ostrożnie, każdy krok to strach. STRACH. Niektórzy się potykają, słychać bluzgi.
- Dwa schody w dół.
- Dziesięć na dół, proszę schylić głowy, niski strop.
- Teraz ostry zakręt w lewo i trzy schody w dół. Proszę się trzymać barierki, nie dotykać ścian.
Smród. Stęchlizna, cisza...Tylko nasze kroki, potknięcia, oddechy. Ciemność.
W końcu docieramy do celu.
- Warunki uczestnictwa w spektaklu: nie komentować, nie odzywać się, siąść tak, jak nas ustawią, jeśli coś założą na głowę, nie ściągać, jak położą, nie wstawać.Jeśli warunki zostaną złamane, przerywamy spektakl. Akceptujecie warunki?
- mhm...słychać kilka głosów, nie wszystkie.
Ja się nie odzywam, może zaraz uda mi się spierdolić.
Wprowadzają nas po kilka osób, opaski nadal na oczach. sadzają przy stole, każdy gra jedną z 9 ofiar seryjnego mordercy. Jestem ofiarą nr 6, uduszona...mam jakąś firankę na głowie, dłoń obok filiżanki całej we krwi. W filiżance nie ma herbatki, nie nie. Tylko zęby.
Cisza. Ja pierdolę, co ja tu robię? Boję się myśleć, żeby nie usłyszeli.Paranoja. Oddycham najciszej, jak się da. Chcę uciekać, gdzie pieprz rośnie. Tylko jak? Teraz? Przecież to nie do zrobienia!!
A Marta!? Przecież przyszłyśmy razem, a oni nas na wejściu już rozdzielili, posadzili ją do innego auta, nie wiem czy szła za mną, czy przede mną. Przy stole siedziała daleko...
I zaczyna się prawdziwa jazda.
- Proszę zdjąć opaski z oczu.
Ściągam. Kurwa, dalej ciemno! Zgasili światło. Dupa zaczyna mi się kleić do krzesła, ręce mam zimne i mokre, potem jest już tylko gorzej. Nienawidzę ciemności w tym momencie, chcę światła!
Zaczynają wyć syreny...bardzo głośno. Nie wiem, kto gdzie jest. Nie widzę nic, absolutnie nic.
A potem...
Długo myślałam, czy Wam napisać, co się potem dzieje. I już wiem, że Wam nie napiszę. Bo widzę tylko ciemność i to:

Raczej ją.
Z 9 ofiar robi się 11, a zabójca jest wśród nas!!!


Cóż. Tak na marginesie, to jednym z aktorów okazał się być znajomy z podstawówki, udawałam, że go nie znam, lecz on rozdając opaski do wiązania oczu, wskazał na mnie palcem mówiąc:
- my się znamy!
Po czym, po spektaklu przyznał się, że specjalnie mnie posadził w takim miejscu, gdzie dużo się dzieje, i można w portki zrobić ze strachu. Dzięki.
Wiem też, że czaję się na następny ich spektakl pt "Psychoza", tym razem z mężem i Martą i jej chłopakiem. Przynajmniej bedzie raźniej, choć widownia się ogranicza do 24 osób, gdyż akcja się rozgrywa w pokoju prawdziwego hotelu.
O tak.


Tymczasem pakowanko, w poniedziałek bałtyk.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Idąc za ciosem

Odwala mi totalnie.
Dziś z koleżanką idę na spektakl, taki, że w gacie można zrobić.
Tylko 9 osób może być widzami, bo jednocześnie są ofiarami seryjnego mordercy. Ułożeni w specyficzny sposób, obserwują z perspektywy ofiar pracę policji.
Brrrr
Już się nie mogę doczekać...

sobota, 3 sierpnia 2013

"Obecność"

Ale mam od wczoraj jazdę.
Niby kolejny thriller o demonach, ale ja cież pierdolę, jaki zajebisty.
Obajrzałam już w swoim życiu tonę thrilerów, jak nie dwie, ale ten zaliczam do moich faworytów. To taki film, który mi siedzi w głowie, o którym myślę, analizuję i układam w głowie te jebane puzzle.
Rodzinka, jak z obrazka kupuje dom, duży, gdzieś na uboczu...Słyszą dziwne dźwięki, zapach. Piwnica okazuje się być zabita deskami, no przecież oczywiste, co dalej! Standardzik.
Ale nie...
Film, który mnie wbił w kinowy fotel, film, na którym bałam się wziąć oddech, mrugnąć okiem, żeby nic nie stracić. Film, na którym mimo klimy nastawionej na 19 stopni, byłam mokra, jak szczur.
Ta muzyka, ta cisza...Te napięcie i strach.Te krzyki, atmosfera lat 70... Kocham to.
I do cholery, nie wiesz do końca filmu, co i kiedy się stanie. I jak? I kto?
Siet, a jak sobie pomyślę, że film powstał na faktach, to ja kurwa dziękuję, ale nie chciałabym brać udziału w takich wydarzeniach, ani nawet o nich słyszeć.
A że jestem zryta w tym temacie, i nie lubię wiedzieć tak mało, to zaczęłam grzebać w necie o tych wydarzeniach, o Warrenach, o lalce Annabell.Więc mam sporo do przeczytania i wygrzebać muszę książki skądś, chyba z antykwariatów, bo to też stare wydania.
Powinnam się leczyć.

wtorek, 30 lipca 2013

łepetyna

Czy to możliwe, żeby w mojej pracy był czynnik wywołujący bóle głowy?
Zastanawiam się nad tym przez ostatnie kilka dni.
Wstaję rano, jest ok, nie boli mnie głowa. W pracy po kilku godzinach zaczyna mnie tak napierdzielać, że szok. Boli mnie tył głowy, jakbym kopniaka dostała. Po wyjściu z pracy, po kilku godzinach ból mija. Nic nie pomaga, ani przeciwbólowe
ani leki konkretne na migrenę, które biorę, gdy mam jej ataki.
Ale to nie jest ból migrenowy, nie nie.
Wczoraj to już był szczyt mojej wytrzymałości, o 13 musiałam wyjść z pracy po 5 godzinach w sklepie, bo nie dawałam rady, wśród ludzi, żeby normalnie się zachowywać, komunikować i funkcjonować w miejscu publicznym.
Już myślę, czy to przyczyna jest po stronie klimatyzacji, która szumi jak szlag. Czy to oświetlenie? Czy to jakieś środki chemiczne, którymi może psikane są rzeczy w dostawie?
Pojęcia nie mam.
Ból pojawia się kilka razy w miesiącu, 2-3 razy.
I już się boję iść dziś na drugą zmianę.
Głupio mi przed pracownikami, że tak im truję o bólu głowy, że źle wyglądam. Czy czasem sobie nie pomyślą, że symuluję, żeby nie pracować, tak, jak muszę.
Ratunku!!!

wtorek, 23 lipca 2013

Dary losu.

No dobra, więcej nie zniesę!
Kurwa, sorka, ale coś jeszcze?
Moje chłopaki z anginą, oba! Filipowi do tego idzie ze sto zębów jednocześnie. I mam ich w domu teraz. Do tego robota, nie ma zmiłuj.
W dzień zapierdol, wieczorem też, w nocy mam wrażenie, że nie zdążę się położyć a już muszę wstać do Filipa. Może spać na siedząco? Na kiblu?
Dzięks.

czwartek, 18 lipca 2013

Reset

Się wczoraj poszło spać po 24, oj tak.
Spotkałam się z koleżanką z pracy wieczorem w rynku. Jacek został z dziećmi, a ja miałam wychodne.
Zrobiłam mały reset i tak mi teraz dobrze, przynajmniej wiem, że mam kilka dni wolnego.
Co tam, że głowa mnie trochę boli i nie wyspałam się, bo wstawałam milin razy w nocy do Filipa, celem zakorkowania, idą jedyneczki na dole i dają nam popalić.
Ile ludzi w rynku, pełne ogródki, gwar...
Fajnie się nigdzie nie spieszyć, zasiąść wygodnie przy wielkim gyrosie z frytkami, fajnie go pochłonąć grubo po 20, popić żywcem z sokiem i nie mieć wyrzutów sumienia. Po prostu zajebiście!
Fajnie usiąść w ogródku piwnym i pitolić o wszystkim i o niczym do północy...
Tego mi było trzeba.
Totalna wolność i luz. Chwila oddechu.




I dialogi popiwne.
Przechodzimy obok sklepu z używaną odzieżą.
Ala: fajny sklep, a wiesz co tu kiedyś było?
Ja: nie wiem
Ala: no popatrz na kolory...(fiolet, beż)
Ja: nie wiem no
Ala: przecież tu był alpen gold!
Ja: te czekolady!?
Ala: bank!
Padłam pod tym bankiem obecnie szmateksem i płakałam ze śmiechu!




Za to dziś!
Dzień cały dla moich dzieci. Zabieram ich na wielką plażę usypaną w centrum miasta! Jedziemy z koleżankami i ich dziećmi, boszzz cała głośna, wesoła banda.Oj będzie się działo.
Myślę, że jakaś foto relacja się pojawi, choć wciąż za cholerę nie wiem, jak przerzucić zdjęcia na kompa z mojego cudu techniki nowego...blondzia ze mnie i tyle.
A propos blondzi! Jutro fryzjer. Jezu, ja to mam klawe życie!

No i Miki....Bajzel w pokoju ma niesamowity, czekamy drugi tydzień, żeby posprzątał. Wczoraj nadepłam na klocka i zaliczyłam glebę. Mówię mu:
- posprzątaj tu, bo zabić się już można!!
- to patrz pod nogi...

Grrr$####&&@@99&&^ !!
Co za tupet.


sobota, 13 lipca 2013

Tak, wiem.

Miał być Darłówek, ale jest Mileno.
Tak, wiem.
Jest w takim razie godzina drogi do moich rodziców, którzy w tym samym czasie będą z Mikim w Darłówku. Może to i lepiej, bo oddech się przyda. Wczoraj zauważyłam, że moja mama wciąż mówi, non stop,buzia jej się nie zamyka...i to jeszcze mówi coraz głośniej! Jak te moje dzieci dają radę?
Jest już zaklepany nocleg, nawet jestem w szoku, że zdecydowaliśmy się zapłacić tyle kasy za kwaterę. I ktoś nam pokój będzie sprzątał...Jak nigdy, to nie będę ja!
Już czuję te klimaty, smażone frytki i gofry z bitą śmietaną i malinami, kręcone lody...Spacery po plaży, i zachód słonka. Jak za starych dobrych czasów, stęskniłam się za morzem, no i dawno nie miałam wakacji.
Do rodziców i Mika podjedziemy kilka razy, zawsze to jakaś wycieczka wzdłuż wybrzeża. Tylko poproszę o jako taką pogodę.
Stroju kąpielowego nadal nie mam.

Acha! Miki się zakochał, zakłada oponę od autka na palec i mówi, że ma obrączkę, bo jest zakochany. Trochę zmienia wersje, bo raz jest zakochany w Natalce, raz w Hani. Cóż, jak to tatuś mówi, że: w tym wieku synuś możesz mieć kilka narzeczonych.

wtorek, 9 lipca 2013

Heloł!

Przyznaję mojej szefowej złote usta, za teksty, którymi do nas sypie od kilku miesięcy. Nie wiem już czy śmiać się, czy udawać że nie słyszę, tego co do nas mówi?!
Na porządku dziennym są słowa:
- no sorrryyy
- helołłłłłłłł
- nie polizałyście nawet tego lizaka ( jak wyniki nie takie)
- pierwszy kontakt z klientką, to jak podryw faceta, masz swoje 3 sekundy...
- każda nie znczy każdą, a każda nie jest każdą
-chcę widzieć w was szalonych sprzedawców z obłędem w oczach

Matko, tyle pamiętam tak na szybko. brrr

Wydębiłam tydzień urlopu w lipcu, kolejne dwa w sierpniu. I teraz szukam pensjonatu jakiegoś sensownego w Darłówku, ale puki co, to nic mi w oko nie wpadło. Mam trochę jeszcze czasu. Plany wakacyjne były inne, ale zmieniliśmy, a co, raz się żyje.
Tylko poproszę o jakąś ładną pogodę, bo mam zamiar kupić sobie nowy strój kąpielowy, bo mój stary pamięta czasy szkoły średniej! I trzeba będzie chodzić po plaży na wdechu, dam radę!
Marzy mi się jakaś bułgaria, albo inne ciepłe morze, tylko z tym naszym roczniakiem, to raczej nie do zrobienia. Łazi to to po meblach, wszystko pcha do buzi, kuweta kota mu nie obca, wczoraj nawet ciumkał kocie chrupki, które znalazł na podłodze. Pełna integracja z otaczającym go światem.
Może za rok? Z całą bandą? Jak rumuny, weźmiemy torby i fruuuuuuuuuuuuuu.
No to helołłłłł.



sobota, 22 czerwca 2013

Winni się tłumaczą.

GRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR
Czy mam pozwolenie na przeklinanko małe!?
Ja cież pierdolę.
Czy u mnie nie może być normalnie??
Czy muszę się boksować z nowym laptopem, który ma inny rozstrzał przycisków, niż mój kochany staruszek, którego Filip uśmiercił kilka dni temu??
Tak, tak, najdroższe dziecko świata wykończyło poczciwą toszibę, która nie jedno już przeszła, ale wciąż dyszała i działała... Filuś zrobił kilka razy bach bach paluchami i finito.
Komp zdechł.
Nie mogę chodzić normalnie do pracy, jak każdy, 5 dni, a potem odpoczywać 2 dni? Nie..........bo moja zajebista firma z dnia na dzień przesuwa wyprzedaż, i martw się sama, jak to zorganizujesz!! Masz dzieci, czy nie, co ich to. Tym sposobem zapierdalałam 8 dni pod rząd.
Po 5 dniu słyszałam już od swoich pracowników: czemu jesteś taka zła, czemu jesteś taka zdenerwowana, czemu masz takie podbite oczy?
No jak to czemu?!
Czy ja muszę wstawać w nocy co godzinę do wrzaskuna, który zgubił w czeluiściach łoża smoczek i drze japę na cały pion?
W dodatku gada tylko kilka słów: tata, cacy i be...?
Zastanawiam się, czemu nie mówi do mnie : mama, tylko: niania!!! Kurwa mać!
Dlaczego kot zamiast do kuwety, zesrał się na dywanik w przedpokoju?
Skąd ta sterta prania do złożenia na kanapie? Codziennie wieksza i wieksza?? Kosz z brudami, jakby się nie domyka od kilku ładnych dni...
Czemu nie wyglądam w krótkich szortach tak ładnie, jak moje koleżanki z pracy?
Czemu nie znam odpowiedzi na pytanie Mika: po co mam jajka koło sisiorka?



Siet. Czemu mam dostać okres na dniach????


GRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR

piątek, 7 czerwca 2013

Ogród Cieni

Czekałam na tą książkę, jak szurnięta. Sprawdzałam, kiedy się pojawi w księgarniach, odliczałam. I jest.
A ja co? Powinnam się leczyć. Nie kupiłam. Boję się.
To ostatnia część tej serii i dlatego jest mi tak ciężko ją kupić. Wiem, że jak przeczytam, to koniec, więcej nie będzie. Jestem nienormalna.
Albo kupię i będę się na nią gapić i odkładać czytanie w nieskończoność. Czy ja mam równo pod sufitem? Raczej nie.

Czytał już ktoś?

wtorek, 28 maja 2013

Papierowa.

Życzę nam, żebyśmy byli tak szczęśliwi, jak teraz, jak dziś. Żebyśmy umieli się dzielić radością i smutkami, jak do teraz. Żebyśmy potrafili się tak wspierać, jak dotychczas. Żeby nam był tak dobrze, jak jest, a jeśli może być lepiej, niech będzie. Mężu mój.

poniedziałek, 27 maja 2013

Mamo, mamo, mamo!!!


- Mamo!!!
- Co?
- Filip się kąpie w sikach!
Biegnę, lecę z jednego pokoju do drugiego, żeby mym oczom ukazał się najmłodszy syn, taplający się w nocniku pełnym sików...I tu poprosiłabym o fotkę owej zabawy Filpka, ale siłą rzeczy, no jakoś wtedy o tym nie pomyślałam, więc proszę sobie to wyobrazić. Nic prostszego: Filip kucający przy nocniku, ręce w sikach, piżamka po łokcie mokra, dywan mokry. Na kogo tu nakrzyczeć? Na Mika, który zostawił siuśki? Na Filka? Ech, chyba powinnam być w każdym pokoju po troszkę.


***


- Mamo!!!
- Słucham?
Miki trzyma w rękach mój nowy puder w kamieniu, za moją krwawicę...wychodzony, wypróbowany, wymarzony.
- Masz nowe to? Mogę powąchać?
- Możesz.
Miki wącha.
-I co ładnie pachnie? (a pachnie rajsko, jak dla mnie)
- No, jak zapach do kibla.
Łot??? Ja się popłaczę.


***

-Mamo, zrób mi kachę!
- Kachę piją dzidziusie!
- Ale ja chcę!
- A jak się Pani w przedszkolu zapyta, czy pijesz kachę z butelki, to co powiesz?!
- Że nie piję.
- Ale to przecież kłamstwo.
- To co, ja lubię kłamać.
I masz, jak z liścia, centralnie. Tak sobie myślę, że im dalej, tym gorzej, trudniej.

***

A tak, żeby nie było nudno, że tylko o dzieciach i siuśkach. Wczoraj w pracy wpadłam na trop niezłego przekrętu na kasę. I nie wiem co robić, i nie wiem komu powiedzieć. Puki co, wie Jacek. Najbardziej szokujące jest to, że ten przekręt jest dziełem mojego zastępcy.


piątek, 17 maja 2013

Bed, am bed.

I stało się, Miki pozbył się pierwszego ząbka. Szkoda tylko, że nie odbyło się to naturalnie, tylko przez wzorowe pierdyknięcie w przedszkolu, buzią o szafkę. Jak szaleć, to szaleć. Jacek go odbierał z przedszkola, i pani powiedziała, że Miki złamał jedynkę, ale nic więcej.
Dziecko wróciło do domu z resztką ząbka, z dziąsłem pokaleczonym, z pokaleczoną wargą. Tak przeżywał ten wypadek, że nic nie chciał jeść przez cały wieczór, nic nie pił. Ba, nie poszedł na piłkę. Był taki smutny, że zasnął sam w pokoju.
Kolejnego dnia wybrałam się na rozmowę z siostrą Olą, wychowawczynią Mika. Ona sama nie, jak to się stało, że Miki przyszedł do niej z ząbkiem w ręce i zakrwawiony...No czad. Widziałam po niej, że jest wystraszona tą sytuacją. Chyba zacznę się interesować co teraz z ubezpieczeniem, bo jakby nie było, to wypadek.
Byliśmy u dentysty, okazało się, że Miki tak piznął, iż nerw jest na wierzchu. Lekarka resztkę ząbka w znieczuleniu wyplerowała i zakleiła lekarstwem. Za tydzień idziemy na plombkę, żeby miał jak jeść.
Bidulek mój.
Sensacja na całe przedszkole była.
Ale, ale. Wróżka zębuszka uleczyła wszystkie smutki Mikusia, zostawiając dla niego monetę pod poduszką. Całe 2 złote!! To może nie dolary, ale chwała Ci Panie, że ktoś wymyślił wróżkę zębuszkę...


I tak to synu się nie nudzi.
Do tego, od ok 2 tygodni przeżywa fascynację Majkelem Dżeksonem. Patrzę na niego, jak ogląda te piosenki, taniec, jak śpiewa, naśladuje. Ciekawe, ile to potrwa? A najśmieszniej jest, jak się do Mika zawoła, nie po imieniu, tylko Majkel, to reaguje, hahahah.

I śpiewa na całe gardło, jak wracamy z przedszkola: bed, am bed!! Tak, bez jednego zęba z przodu, to faktycznie można mu uwierzyć, że jest bed!


sobota, 4 maja 2013

Zajebać to mało.

Niech no mi ktoś powie, dlaczego, jak ja zamykam sklep o 21 i uprzejmie informuję klientki, że sorka, ale ja zamykam, więc albo do kasy, albo wypierdalać, to one jakieś takie sfochowane?!
Nosz kurde, sorka, ale przecież wszem i wobec wiadomo, że do 21 sklep jest otwarty.
Ja się nie ładuję do urzędu o 15.58, jak babki zza szybki już szykują wrotki do odpalenia!
Dziś to mnie jedna taka wnerwiła na maxa. Wlazła o 20.59 i dawaj nura w wieszaki. Podchodzę i mówię, że zapraszam do przymierzalni, bo jest 21 i zamykam. O boziu, a ta mi z tekstem: chciałam tylko marynarki pooglądać, na komunię!
I wychodzi, z wielkim fochem, nochalem sufit rysuje!!! Grrrr, jakbym mogła, to bym jej kopa w dupę zasadziła, żeby szybciej wyleciała ze sklepu, pipa jedna.
I tak musiała przyspieszyć sama, bo zaczęłam kratę opuszczać, hahahahah.
Kocham weekendowe klientki.

piątek, 19 kwietnia 2013

Dupa blada!

Ano blada.
I to jak.
Czasy solarium przeminęły z wiatrem. Ostatni raz opalałam się na solarze z 2 lata temu, więcej grzechów nie pamiętam.
Czuję się nijako. W pracy laski odlaszczone, fryc zrobiony, oko wymalowane, modne baleriny, ciuchy mast chew.
Ja przepraszam, ale jako jedyna matka wśród ekipy, średnio się czuję. Oczy podbite, jak po całonocym melażnu w centrum wrocka za starchych, dobrych czasów, już chyba wtedy lepiej wyglądałam, jak wracałam do domu pierwszym dziennym autobusem. Do czego to doszło??
Ale, ale... zaczynam już sobie co nieco przymierzać po cichaczu, hihihi.
Moja torebka do pracy, w której się wszystko mieściło, kalendarz, zakupy z Oszona, śmierdzące podkolanówki, kosmetyczka pełna błyszczyków, zrobiła się przez ten rok bezczynności lekko zielona.Nawet nie lekko. Nie wiem, jak to się stało, ale skóra się odbarwiła, i prosz...taka firma. Ochnik za dychę. W ramach maskowania niedoskonałości i wyżej wymienionej dupy bladej, mąż zrobił mi prezent w postaci nowej torby, by mango faktory ałtlet. A co, jak szaleć, to szaleć.
Za to pani z iw roszer, miała dziś we mnie idealną klientkę, która przyszła po tusz za 30zł a wyszła z masą innych kosmetyków, płacąc o zgrozo za tą całą nie potrzebną resztę 150zł. Ale ile nowych pieczątek, bezcenne :)
Widać tego było mi trzeba.

Aha...

Miki: mamo, siku!
Ja: bierz nocnik i sikaj!
Miki: ale ja nie jestem dziewczynką, żeby siadać i sikać dupką!
Ja: dziewczynki nie sikają dupką...
Miki: a czym, przecież nie mają sisiaków!!
Ja: ale mają pisie
Miki: pokaż! 

środa, 10 kwietnia 2013

[*]

W poniedziałek wieczorem, w tragicznym wypadku samochodowym zginęła moja regionalna. Nie wiadomo dlaczego wjechała na autostradę pod prąd, tak przejechała ok 2km, zginęła po zderzeniu czołowym z tirem.
I od wczoraj, kiedy ta wiadomość do nas dotarła, zadaję sobie pytanie, dlaczego?
Różnie nam się układało na ścieżce zawodowej, ale chcę Anię zapamiętać uśmiechniętą, wiecznie zaganianą, trajkoczącą. Marzyła o ślubie, karierze, miała tylko 32 lata i całe życie przed sobą.
Ania w sobotę wyszła za mąż, w poniedziałek już nie żyła.
Aniu, spoczywaj w pokoju.

sobota, 6 kwietnia 2013

Filtrowanie.

To mój blog, mój i tylko mój.
Na dzień dzisiejszy żałuję, że za dużo osób, które mnie znają personalnie, ma do niego dostęp.  Ale sama dałam ten dostęp, nic już z tym nie zrobię. Wóz, albo przewóz. Żałuję.
Wróciłam do pracy. Jest dobrze. Mam czas na coś innego, niż kupki, zupki, obiadki, spacerki, srelki-dupelki. Niestety, dotarło to do mnie z mocą tsunami. Jestem człowiekiem, nie dającym się zamknąć w 4 ścianach na zawsze.
Na rok, dwa, to tak....ale nie na dłużej, nie!
Kiedy w pracy mam czas na rozmowę z inną osobą, na zadawanie pytań, na słuchanie odpowiedzi, na wypowiadanie swojego zdania, na przerzucanie tony papierologii, tony szmat, kartonów, klipsów.To mnie zwyczajnie uszczęśliwia, daje mi luz, oddech.
Siedziałam w domu ponad rok, grubo. I dziś się ocknęłam, że moim największym przyjacielem i nałogiem został internet i osoby z którymi mam poprzez niego kontakt.I przyznaję się do tego, to rodzaj nałogu.
Teraz nastąpi weryfikacja, filtracja, klarowanie moich naj i moich prawdziwych przyjaciół i znajomych.
Już się nie mogę doczekać, kto kim zostanie. Boli mnie to, że już poniekąd mam zarys w tym temacie.
Przez większośc życia przyjacół miałam niezbyt wielu, bo mało kto mnie akceptuje, taką, jaką jestem, trawi to, co mam do powiedzenia, lub to, co chcę przemilczeć.
Najwierniejszym jest Jacek, oj to mój największy przyjaciel, słuchacz, podpowiadacz i mój największy krytyk.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Bez jaj!

Ktoś sobie tutaj w kulki leci i to już przesada do cholery! Sanki zjechały do piwnicy już jakiś czas temu, a ta pojebana zima dalej tu siedzi! No kurwa mać, czy to nie przesada!? Chciałam się rozpisać o czymś pięknym, kolorowym, jakichś pisankach, barankach, mirtkach. I dupa blada, bo mam normalnie humor do kitu. Breja na chodniku, smarki pod nosem, a moje baleriny, świeże, nówki, nie śmigane, leżą i kwiczą w szafce! Jakieś jaja sobie ktoś robi, czy co?
Dajcie spokój. Do tego Miki przywlókł z przedszkola jakiegoś syfa, który rozłożył jego i Filipa w ciągu świąt na łopatki. Efekt jest taki, że oboje mają od dziś włączony antybiotyk. Już nie powiem, jak moje noce wyglądają od kilku dni. Popierdalam, raz do jednego łóżeczka, raz do drugiego, daję syropki, kładę okłady, wciskam czopki. Raj na ziemi. Ale, ale, udało mi się wczoraj skończyć czytać książkę, tak, tak. Zajebista jestem.
Miki uziemiony w domu, roznosi wszystko w pył. Nie dziwię mu się, świra można dostać, bo ile można grać, kolorować i oglądać bajki??Z nudów Miki zadomowił się w łóżeczku Filipa i puszcza w kółko karuzelkę!
Filip za to, zrobił postęp. Raczkowanie odbywa się już do przodu, nie do tyłu. Brawo!
Od przyszłego tygodnia nasze życie stanie na głowie. Ja wracam do pracy, a Jacek idzie na tacierzyński, juuupi!!!!!!!!!!! hahahahahaha
Już dziś marzą mi się obiadki, żeby była jasność: codziennie coś innego. Pranie zrobione, podłogi umyte i basta, nie ma zmiłuj się, nie nie nie.
Ah! Do pośmiania, tak dziś spał mój junior....kaskader. Słodkie sny musiał mieć.




Jeszcze jedno, dziś po 8 latach pamiętam [*]. Pamiętamy i czekamy.


środa, 27 marca 2013

Odwlekanie.

Czas na trzecią dawkę szczepionek Filipa już dawno minął. Początkowo miał termin na listopad ubiegłego roku, nie doczekał, zachorował, brał antybiotyki. Potem zarejestrowałam go na styczeń, też nie doczekał, znów był chory, kolejny antybiotyk przyjmował, tym razem na zapalenie ucha. I tak czas nam zleciał, marzec się kończy, a on wciąż nie zaszczepiony. Nie to, że jest teraz chory, bo od lutego jest zdrowiutki jak ryba. Boję się go rejesrtować, bo to tak, jakbym wywoływała wilka z lasu. Co go zarejestruję, to on coś łapie, jak na złość.
Zastanawiam się, czy z przychodni mi ktoś zadzwoni w celu przypomnienia...Wiem, że rotawirusy już przepadły, i nie dostanie trzeciej dawki, bo jest za duży. Zostały pneumokoki i 5w1.
Najchętniej, to już bym mu nie podawała tych szczepień, ale chyba tak nie można. Kiedy dostał drugą dawkę 5w1, miał bardzo dziwne odruchy, prostował gwałtownie ręce i zaciskał dłonie w piąstki. Przeszło po dwóch dniach, ale już miałam wielkiego pietra, że to jakieś neurologiczne powikłania.
Trudny jest to temat, każdy chyba rodzic rodzic ma dylemat przed szczepieniami. Chyba, że takich rodziców z dylematami nie ma??
Mną zatelepało, jak się dowiedziałam, że 2 letnia dziweczynka, która mieszka w naszej bramie, jest całkowicie sparaliżowana, własnie po podaniu szczepionki. Marika nie siedzi, nie raczkuje, nie gaworzy, ma tylko odruch ssania. Codziennie jest rehabilitowana. Nie znam szczegółów tej sprawy i raczej nie chcę znać. Widzę codziennie, jak jej mama, dziewczyna przed 30tką, wozi ją w wózku, dookoła bloku...Kiedy ostatnio z nią rozmawiałam, mówiła, że liczą na cud, że chwytają się każdej szansy, próbują wszystkiego. Wiem, że teraz próbują jakiś naturalnych metod, ziół.
I tak siedzę i patrzę, jak właśnie Filip robi rozróbę w zabawkach i sobie myślę, co robić? Tym bardziej, że następne szczepienie jest zalecane, gdy dziecko skończy rok, czyli u nas wypada to na czerwiec/lipiec.

wtorek, 19 marca 2013

Ja tu rządzę!


Ja: Podaj mi Miki pilota,
Miki: szanuj mnie, trzeba powiedzieć proszę!
Ja: Proszę, podaj pilota.
Miki: powiedz do mnie szefie!
Ja: Szefie, podaj mi proszę pilota!!!
Miki: Ja tu rządzę!


Uuuuuu, no jak tak syn ze mną rozmawia, to ja już się boję, co będzie za kilka lat, ba miesięcy. Nauka trzech magicznych słów: proszę, przepraszam i dziękuję, idzie mu bardzo dobrze.W przedszkolu nie zasypują gruszek w popiele, nic z tych rzeczy. Świetnie deleguje, a jeszcze lepiej rozlicza z ich używania!
I szczerze, to nie wiem, dlaczego jak się publicznie spytam, po kim on to ma, to się wszyscy patrzą na mnie...???Że niby po mnie???

A Filip, jakby nigdy nic, wkroczył do pokoju Mika na dobre, tyłem, bo tyłem, ale raczkuje, jak sama nazwa wskazuje, raczki chodzą do tyłu. Dopóki nie napotka oporu w postaci ściany, bądź znajdzie się pod wersalką, to sunie.
Z wielkim zapałem niszczy wieże z lego, co kończy się wrzaskiem obojga i łzami wielkimi, jak grochy. Smakuje wszystkie autka, klocki i książeczki, jakie tylko napotka na swojej drodze. Skubany już wie, które zabawki są najfajniejsze: laptop, komórki i pilot!
Jeszcze trochę i chłopaki zamieszkają razem w pokoju, czad.
Babcia się rozpędziła i obcięła Filipowi jego przesłodkie, anielskie kędziorki. Już nie wygląda na dziewczynkę, a jeszcze te jego pućki, wypisz- wymaluj...no właśnie, kto?
Się nam trafił blondasek.




poniedziałek, 11 marca 2013

Nawet nie znam słów...

Pisałam o mojej koleżance w poście o ciąży
Dziś dotarła do mnie bardzo przykra i smutna wiadomość. Dzidziuś nie rośnie, ciąża jest martwa i należy ją usunąć, zabieg jest jutro.
Jak zawsze mam coś do powiedzenia i nie nadążam z opisywaniem tego, co czuję, tak teraz kurwa mać tylko bym płakała.
Życie jest pojebane, nigdy nie można być niczego pewnym.
Ja pierdolę, nawet sobie nie wyobrażam, co ona czuje, to dla mnie za dużo.
I tylko będę się modlić, żeby ten dzidziulek wrócił...Do niej, do innej mamusi, do kogokolwiek.

czwartek, 7 marca 2013

Pocałujta w dupę wójta!

Zrobiłam w portki wczoraj ze strachu. Z bezsilności i całej reszty.
Odebrałam Mika z przedszkola, byłam z Filipem w wózku. Pod przedszkolem spotkałam zaprzyjaźnioną mamę. Aga też była z synem w wieku Mika (Leszek) i drugim w wieku Filipa (Kostek).
Postanowiłyśmy razem się przespacerować, skoro pogoda piękna, młodsi śpią, a starsi bardzo się lubią.
I co?
Nagle patrzymy a Miki i Leszek biegną przed siebie, po chodniku, przy ruchliwej ulicy. Nie słyszą naszego wołania, biegną dalej.
Przed nimi największe skrzyżowanie na osiedlu, a oni biegną dalej. My w krzyk z Agą i biegniemy za nimi, z wózkami...
Horror.
Zatrzymali się przed pasami i schowali przed nami za drzewem.
Ręce mi opadły, myślałam, że zacznę płakać. Totalna niemoc, jak to niewiele potrzeba.
A dla nich świetna zabawa.
Byłam taka zdenerwowana, że jakbym miała smycz, to Mika zaczepiłabym do wózka...
I ten ich rechot...Pocałujta Wy nas...
Najgorsze jest to, że niby wiedzą, że źle zrobili, ale nie dociera powaga sytuacji.
Jak to ugryźć?

wtorek, 5 marca 2013

Koniec

Stało się.
Dziś byłam po raz ostatni na rehabilitacji. Niby tylko 2 tygodnie, ale jednak dla mnie, aż 2 tygodnie.
Jakoś źle się czułam w tym towarzystwie, wśród komentarzy rzuconych, gdy niby nie słyszę, że młodzi też chorują.
Ano chorują.
Chcę zamknąć ten rozdział i pamiętać tylko śmieszne rzeczy. Jak to ja;)
Berety na wieszakach, zajmowanie dwóch szafek w szatni, celem umieszczenia w jednej butów, w drugiej całej reszty.
Więc koniec.
A 8 kwietnia wracam do pracy i bardzo proszę, abym mogła w spokoju pracować, nie czując moich lędźwi. Błagam.
Kolejnej rehabilitacji nie zniesę.

czwartek, 28 lutego 2013

Wiosna gównem się zaczyna.

Nie będzie to smaczny temat, więc wszystkie delikatesy proszone są o opuszczenie bloga.
Będzie o wiośnie, a dokładnie o tym, gdzie ją widzę i kurde w jakiej postaci.
Więc wiosna jest na moich podeszwach, na podeszwach Mika i na dwóch kołach wózka hrabuńcia.
Szlag.
Do przedszkola zapierdalamy slalomem, i to po chodniku, bo przecież trawnikiem nie idziemy!
Zaczęło się, wysyp gówien psich, gdzie tylko nie spojrzę, gdzie tylko nie wdepnę. Cholera jasna.
Ja nigdy nie skumam tych właścicieli psów. Twój kurwa pies, to też sprzątnij po nim jego sranie! Na trawniku, to oczywista oczywistość, że kupa sieje się co kilka centymetrów, ale na chodniku?
Idzie taki, taka z psem, a ten sra na chodnik, i co? Udają, że nie widzą?
No trzymajcie mnie.
Śnieg stopniał, może te łosie od psów myślą, że i gówna stopnieją? Debile.
Jak mój kot się wysra, to ja po nim sprzątam, choć też mogę poudawać, że nie widzę sraki w kuwecie. Gdziekolwiek zwierzak by nie nasrał, to należy po nim sprzątnąć! Czy to takie trudne, czy może wstyd ładować gówno do woreczka??
Jak tak dalej pójdzie i społeczeństwo nie bedzie reagować i udawać, że sprawy nie ma, że nikt mandatu za to nie dostanie, to zaczniemy i my srać na chodniki, bo po co do domu lecieć?
Więc wiosna kochani!
Tylko patrzcie pod nogi.


niedziela, 24 lutego 2013

Żegnam Wać Pana!

Lałam dziś z Żabci na tvnie, jezu, lałam tak, że myślałam, że dzieciaki obudzę. A lałam, bo normalnie jakbym nas czasami widziała, może nie mamy takich błyskotliwych tekstów i przeprowadzamy bardziej wulgarne dialogi, ale są bardzo podobne.
Miłość i już. Żabcię moją żegnam prawie co wieczór i idę spać z fochem;)

Został mi jeszcze jeden tydzień rehabilitacji. Mało jest w tym przyjemności, ale muszę chodzić, trzeba doprowadzić organizm do stanu używalności.
Dam radę, pomimo małych przygód.
Otóż w szatni damskiej, przed ćwiczeniami, takie oto sceny można zobaczyć.
Panie, wszystkie w wieku ok 60 lat,( to akurat rozumiem, i żadnej nie żałuję, bo wiem, że to taki wiek i i się czasem zwyczajnie należy).
Niestety, jakoś nie pomyślałam. Kiedy się przebierałam z jeansów na dresy, jak im zaświeciłam gołą dupą, bo przecież stringi, to nie majtki, to wywołałam ogólny popłoch, odwracanie wzroku, bordowe, zniesmaczone twarze! Jak ja mogłam, jezusie kochany, czemu mnie jakoś nie natchnąłeś, żeby założyć normalne majtasy?? Czemu??Czy ja mam normalne majtasy....hmmm?
Nie ważne.
Tylko, jak ja chcę powiesić kurtkę, to nie ma gdzie! A czemu? Są dwa rzędy wieszaków, dolne są zajęte przez kurtki i palta owych pań, które nomen omen są zawsze o godzinę za wcześnie, a ten górny rząd nad kurtkami, też jest zajęty już. Czym?
Ja cież pierdolę, no berety na nim pouwieszane, do wyboru, do koloru. Owłosione, z antenkami, bez antenki, łyse, fioletowe, czarne i o trzymajcie mnie, pomarańczowe!!!
Potem...po przebraniu w dresiaki;
Zaczyna się posiedzenie, ja czekam na zamrażanko azotem. I dawaj, się zaczynają licytować, która bardziej chora, którą co bardziej boli, gdzie szczyka, sztywnieje, co powiedział lekarz, a co mówią na to sąsiadki... Kurwa.
Wiem, wiem, nie potępiam, sama będę pewnie nie lepsza.
Na ćwiczeniach większośc babć wymiata lepiej niż, ja. Niestety,  wypadek zostawił spory ślad na moim organiźmie, co teraz wychodzi. Babciurki zapierdalają lepiej ode mnie i tyle.
Ale ile mają radochy, że dają radę, a młoda stęka i rehabilitantka karze jej odpocząć. Ja pierdolę, bezcenne.
Dobra, ja się nie załamuję, robię swoje.
A że spać lubię, to niestety zasnęłam już kilka razy na prądach trans, jak dziecko, morfeusz się cieszy. Wtedy się życie towarzyskie najbardziej rozwija, a ja tnę komara. Siara, jak nic.
Dobrze, że w porę się budzę, bo wstyd gdyby mnie rehabilitantka nakryła obślinioną, w błogim śnie.
Niech to się już skończy, bo jak wrócę do pracy, to mnie do psychologa wyślą!!!!

niedziela, 17 lutego 2013

Nie wiem, nie wiem, nie wiem....

Od dobrego tygodnia zachodzę w głowę, jak wytłumaczyć Mikołajowi, że flamastrów się nie temperuje? Codziennie tłumaczę i codziennie znajduję flamastry na podłodze, a obok temperówkę...Zestaw przedszkolaka.
Nic to.
- Mamo, wypiszesz mnie z piłki?
- Dlaczego?
- Bo to zbyt męczące!

Osz kurde. To co to będzie, jak zaczną trenować na boisku? Na ostatnim treningu synek zbyt się rozpędził, nie zdążył wyhamować i przywitał się ze ścianą. Myślę, że w tym cały problem. Zamieniłam mu tenisówki na buty do piłki, że niby lepiej się w nich biega, same hamują, skręcają, strzelają gole! Pomogło.

Może i ja sobie znajdę jakiś substytut, który za mnie się pójdzie rehabilitować, poćwiczy, da się zamrozić, potem przelecieć prądami??!
Ciekawe, czy choć odszkodowanie będzie adekwatne do mojego cierpienia. Szkoda, że już nie ma się  z czego pośmiać.

Zastanawiam się, co się dzieje z moimi storczykami w sypialni. Kwitną od listopada, wszystkie. Wytrzymały skubane nawet odwiedziny teściowej, która mówiła zbyt głośno:
- kurwa, one Ci kwitną wszystkie jednocześnie??!!
Jeden z najstarszych moich storczykowych, po tych słowach zrzucił trzy kwiaty. Centralnie. Już miałam dzwonić do teściówki, że zakaz wstępu ma do sypialni, gdy patrzę...
Ja pierdolę, nie wierzę własnym oczom. Tyle lat hoduję storczyki, ale tego jeszcze nie grali. Na końcach pędów z kwiatami zaczęły pojawiać się nowe pąki, jakby pęd sam się przedłużał. Wygląda na to, że kwitnienie potrwa okrągły rok!
Cholewcia, aż Wam jutro foty porobię. Jestem wielka.

Ludzie są różni.
Ja jestem z tych, co jak kogoś nie lubią, to ten ktoś to wie, nawet jeśli nie jest to powiedziane wprost, a między wierszami. Daję to wyczuć wyraźnie, bardzo wyraźnie. Najczęściej działa, i tak jest dobrze. Nie otaczam się sztucznym tłumem przyjaciół. Wolę być sama, niż pierdolić o niczym, byle utrzymać znajomość za wszelką cenę.

Stąd kwiaty kocham, z wzajemnością.
Jak w domu nie ma kwiatów, to nie dom.


środa, 13 lutego 2013

Joł men.

Miki: Mamo, czemu masz majtki bez pupy??
...pytanie retoryczne...

Miki: Mamo, kiedy Tajger( nasz kocur) urodzi?
Ja: A dlaczego ma urodzić?
Miki: bo ma taki duży brzuch...
Ja: ale Tajger to chłopczyk, nie rodzi kotków,
Miki: ale ja chcę małego kotka!

Tak pomiędzy rehabilitacją, prowadzaniem Mika na piłkę, chorobą niestety Filipka...Staram się jakoś tak widzieć same pozytywy.

Tym samym cieszy mnie śnieg padający w nocy...Te dwie strony " Kto wiatr sieje" skradzione przed snem. Nawet to pranie nigdy się nie kończące...

Nawiasem mówiąc, fryzjerka dziś mi odjęła 2 kg zbędnego owłosienia, aż mi się lepiej zrobiło. To takie podświadome szykowanie się do powrotu na łono życia zawodowego, trzeba wyglądać dość ludzko, jakby nie było, wszyscy patrzą.

Filip też się pozbył włosów, ale z zupełnie innego powodu!



piątek, 8 lutego 2013

Jestem w ciąży.

No i git.
Aż mi dziś kapcie spadły z nóg, jak się dowiedziałam. Nie, no sorka nie kapcie, w kozakach byłam, kozaki mi spadły, kolana się ugięły, szczęka opadła...
Znajomi, co mają dwoje dzieci, w wieku zbliżonym do naszych glonów, dziś zadzwonili i oznajmili, że Ona jest w ciąży!!!
O fak.
Więc, jak wyżej napisałam kapcie, kozaki mi spadły. Ja cież pierdolę.
Ja im gartuluję z całego serca, i cieszę się okropine, tylko...
Moja wyobraźnia zaczęła działać. Co by było, gdym ja też zaciążyła... Jacuś, jestem w ciąży!!!
...
Idę do przedszkola z Filipem, po Mikołaja. Przed sobą pcham spacerówkę, ale nie tylko. Wytaczam też brzuch...O matko...Czy to ja?
W nocy wstaję, taka duża i ciężka do karmienia Filipa, siku, bo ciągle chce się siku. Potem pić, potem znów do Filipa, i do Mika, przykryć go, bo się odkopał, jak zawsze. Potem spać. Nie, nie. Jacek chrapie, budzić Jacka!! Budzić!! Śpię...
O ja...potem bujam się z brzuchem po kuchni, robię obiad, wieszam pranie na balkonie, ufff, jak tu upilnować Filipa?? Jak??Smycz? Nie...może lepiej kajdanki i do telewizora, niech bajki ogląda.
O ja pitolę!!
A po porodzie?
Mam na dwa wózki jechać? Ile tych pieluch by poszło, tona miesięcznie? Pranie...nie mam takiego balkonu, żeby suszyć trzy pralki dziennie! Nie nie nie!!Jezu, ja nie wiem, czy moja pralka by to zniesła, latami ciuszki i pieluszki...
Koniec, moja wyobraźnia tego nie ogarnia, za mało jej płacę. Noł wej.
Na dzień dzisiejszy, ja dziękuję.
Gratuluję naszym znajomym kolejnego potomka;) Z całego serca!

poniedziałek, 4 lutego 2013

Czapki z głów!!!

Co by nie pisać, na co by kurwa nie narzekać, nie pitolić, biadolić i kląć!
Nic, ale to nic do jasnej anielki mi tego nie da.
Co bym nie robiła, jak bardzo się starała, nie ma piękniejszego widoku, piękniejszej chwili, niźli moje dzieci słodko śpiące. Nasze dzieci.
Dla tych chwil warto się codziennie ścierać z pojebaną codziennością.
Dziś wiem, że walka o tą miłość, o ten związek miała sens.

bracia ;)

niedziela, 3 lutego 2013

gardło, ucho, w mordę jeża!!

Czy to się kiedyś skończy? Co to za syf się nas uczepił w tym sezonie? Ledwo Filipek kończy antybiotyk, to mnie dopadło bolące gardło, trzyma kilka dni, od dziś przeniosło się na ucho. I nic, tylko patrzeć, a jutro mi zaserwują antybiotyk! Kurwa mać!
Przecież się wykończyć już idzie. Wczoraj spałam 13 godzin, zlałam się w nocy potem, jak szczur!
Nic w tym już śmiesznego, do jasnej cholery nie ma.
I tylko chwała, że Miki zdrowy. We wtorek rano mówił, że go też gardło boli, to nie puściłam go do przedszkola, potem się przyznał smark, że to wymyślił, żeby dostać tabletkę na gardło...
Aż się chce glonowi dupsko złoić, za takie żarty.
Najmłodszemu hrabulkowi obcięłam dziś trzy dredy z tyłu głowy, bo zamiast sobie włosy wycierać, on je dreduje. Cóż, sory winetu, ale ja dredów nie lubię, wolę łysinę.
Za to, jak patrzę na siebie w lustrze, to nie ma zmiłuj. W lutym fryzjer bez gadania, bo zaczynam przypominać z  fryzury posłankę Pawłowicz. Dobrze, że tylko z fryzury, choć to i tak już dla mnie tragedia.
Miszion fryzjer i nie ma dyskusji.

środa, 30 stycznia 2013

Tampona?

Żeby nie było, że jestem taka pipa grochowa i tylko się żalę na losy matki polki, dziś postanowiłam spojrzeć na całą sytuację z innej strony. Bo przecież nie ma tego złego, nie??
Tak więc, rzut okiem na mieszkanie; sajgon przezajebisty. Tylko czego się spodziewać, jak wszystko pozaczynane, nic nie skończone. Obiad, pranie, składanie, zmywanie, mleka dawanie i kocie sranie.
Nic nie szkodzi, przynajmniej wiem, że mam dzieci w domu.
Serce mi się raduje, że znów nas dopadła jakaś grypa, że smarkamy i kichamy. Możemy być przynajmniej razem, w każdej godzinie, cały dzień, pełna integracja rodzinna.
Po co Miki ma chodzić do przedszkola, w domu też jest wesoło, można porobić fajne rzeczy, godzinami łoić minimini z przerwą na nikelodion, łazić w piżamie do 14, grać w kurczaki,  a najważniejsze, to pomóc mamusi prawie we wszystkim.
Rano Filipek miał gorączkę.
Ja: dam mu czopek, to się lepiej poczuje
Miki: Mamo, ja Ci przyniosę czopek!!
Ja: ok...( ale sobie myślę, jak on go dosięgnie, skoro wszystkie leki są w szafce nad kuchenką...??)
Nie doceniam mojego syna. Mikołaj skierował swoje kroki do ubikacji, wyjął coś z szuflady i niesie dumny.
Miki: proszę, czopek
Osz w mordę jeża, znów chyba mam ukrytą kamerę w domu!! Synek podał mi tampona!!!!!
Ja: Miki, to nie czopek...
Miki:A co, on się nie rozpuszcza???
Ja: nie...to czopek dla dorosłych

Myślałam, że się udławię, tak starałam się nie zaśmiać. Tylko kto mi powie skąd on ma taką wiedzę? Chyba wolę nie znać odpowiedzi na to pytanie i już.
Rzut oka na siebie...No brawo, udało mi się umyć włosy! Gardło mnie boli, to nie jem za dużo, może z pół kilo zgubię na zakręcie.

Natomiast najmłodszy herszt bandy zaczął łaskawie już siedzieć. Szkoda tylko, że ma dupsko takie ciężkie, że sam jeszcze nie usiądzie, trzeba go dobrze ustawić i puścić. Pierwsze salto z łóżka już było, pierwsza śliwka na czole, jakże twarzowa, również.
Tylko ciągle mu coś z pysia leci. Pysiu szczerbaty.


 Tylko proszę się nie pytać, do kogo on jest podobny, bo jeszcze tego nie ustaliłam.



















Lecę w gary, bo obiad się sam nie zrobi. Miki już na posterunku miesza łapami mięso z jajkiem.
Mocy przybywaj, dziś pulpety w pomidorach i pieczone ziemniaczki.

Ps. Chciałabym podziękować wszystkim, którzy mnie czytają i podoba im się moja pisanina. Dziękuję też tym, którzy oddali głos na mojego bloga w konkursie na Blog Roku.
Jakiś czas obserwowałam pewnego bloga. Kiedy jednak zaczął się konkurs na Bloga Roku i czytałam, jak właścicielka agituje swoją stronę, jak rozlicza czytelników z wysłanych smsów, jak pisze żeby słać smsy z komórek dzieci, mężów i koleżanek, bo jej głosów nie przybywa, to mnie trafiło. Dałam sobie spokój z dalszym czytaniem, bo skoki ciśnienia są u mnie nie wskazane.

czwartek, 24 stycznia 2013

"Zezia i Giler" Agnieszka Chylińska

Fanką Chylińskiej byłam, i jestem i pewnie będę.Dokładnie jej sprzed 15 lat, i tej sprzed lat 5. Nie utożsamiam się z nią broń panie boże, ale jakoś tak razem w ciążach byłyśmy, tylko mnie teraz wyprzedziła o jedno dziecko.
Kiedy powiedziała, że woli sobie odmówić butów, ale książki nigdy, to tak, jakbym słyszała siebie. I to dosłownie, bo ostatnie kozaki kupiłam 5 lat temu, na następne było mi szkoda kasy. Za to książek w miesiącu potrafię kupić parę ładnych sztuk, czasem nawet za ostatnią kasę. Do tego stopnia, że mąż w ubiegłym tygodniu sam mi zakupił nowe kozaki, bo już na stare patrzeć nie można. Tak oto różowe Emu są moje...
Ale nie o tym dziś.
"Zezię i Gilera" kupiłam zaraz po premierze, nie czytałam recenzji, żeby się nie nastawiać. Nie musiałam.
Co wieczór czytałam Mikowi po rozdziale, aż do końca książki. I co potem?
Miki sobie zażyczył, aby czytać książkę jeszcze raz. To jest najznakomitsza recenzja dla owej pozycji.
To książka o każdym z nas, o latach dziecięcych, beztroskich, trochę dziwnych. Opowieść o dzieciach z sąsiedniej bramy, zwyczajnych. Zasmarkany młodszy brat, starsza siostra, przyjaciółka siostry, wspólne święta, wakacje, psoty. Kto z nas tego nie przeżywał? Ani słowa o komputerach, komórkach, tabletach i srajfonach.
Pisana prostą, przejrzystą i jasną prozą, w dodatku z humorem. Ładnie wydana z ciekawymi ilustracjami.
Myślę, że na mojego 4 latka jest jeszcze zbyt dorosła, że nie rozumiał wszystkiego do końca. Ale to będzie powód, żeby kiedyś wrócić do tej książki, może jak już sam będzie składał litery.
A rozdział o nocnych łałakach, to już pobił rekordy naszej poczytalności, jeszcze trochę i mogę go recytować z pamięci;)
Gdzieś mi się o uszy obiło, że będzie kontynuacja...Fajnie by było.
Chylińska, chylę czoła, poważnie.

środa, 23 stycznia 2013

Pojebanie z poplątaniem!

Wiem, że jest grono osób, które czekają na moje posty. A ja, wredna cipa mam to w nosie. Mam to gdzieś, i zamiast pisać o tym, co znów mnie spotyka, to wolę codziennie łoić, co na pudelku i śledzić co piszą na BB.
 Ale wredota jestem, byłam i będę. Dopiero kiedy mnie przyciśnie, to się odezwę. Ha ha, dobre...
Od ostatniego razu, to już zdążyłam z mężem zaliczyć kilka cichych dni,  Miki zdążył się przeziębić, zarazić Filipka. Zdążyłam też sobie przedłużyć L4 do 20 lutego, ale już na rehabilitację się nie zapisałam. Może jutro.
Kurde, a choinkę kto mi rozbierze? Stoi taka w kącie i sypie igłami na kilogramy, nawet się podlewać nie opłaca już, bo ksiądz został spuszczony po brzytwie. Kurwa, kolenda w sobotę o 10 rano? No ja cież pierdolę, tego jeszcze nie grali. Sory, ale my o 10 w sobote, to się na drugi bok przewracamy. I cóż, Filip nie ochrzczony jeszcze, a księciu pewnie w księgach wieczystych odnotował, że Kr...scy drzwi nie otworzyli i nikogo nie interesi, że dzwonek zepsuty i pukali za cicho...ha ha ha!
A w dupie to mam.
Mąż już trzeci tydzień z rzędu w delegacji, conajmniej na 2-3 dni, tym samym noce. Fajnie, że w łóżku mam dużo miejsca dla swych dwumetrowych nóg, ale tylko tyle.
Do dziś myślałam, że niemożliwym jest mieć 7 miesięczne dziecko w wózku, i jednocześnie ciągnąć starszaka na sankach! Niestety moje nie nie nie, nie da się, musiałabym mieć dwie pary rąk, dziś zostało skopane!!
 Z okna w kuchni widzę mamusię: pcha wózek z młodszym i ciągnie sanki ze starszym...Ja pierdolę, koń pociągowy się chowa. Mogłaby zapierdalać na roli za dwoje, orać i siać jednocześnie, bez kitu. Najgorsze, że to ja widziałam i moja mamunia też. I co??
 No, jak się nie da, jak się da? Zaraz mi sanki przywiezie, żebym Mika ciągała za wózkiem z Filipem, bo skoro jedna matka polka może, to czemu nie ja???
No czemu??
Ciężko skumać, że ja nie podpisywałam umowy na pracę na roli, ani na tyrę w oborze, a za siódme poty, też dziękuję. Przebrnąć przez zaspy wózkiem to już wyczyn, człowiek mokry, jak po step aerobiku!
Wystarczy, że odrabiam pańszczyznę kilka razy w miesiącu u pana mego męża. Ksiądz w kościele nie wspominał, żebym miała cokolwiek innego jeszcze robić, oprócz kochania, szanowania... Więc sorki, ja nie podejmuje wyzwania. I tak najwięcej frajdy Miki ma, jak popierdala w swoich nowych śniegowcach do kolan, ba... ze spajdermenem, o tak, tak! Wszystkie zaspy jego, górki, ślizgawki i zwykłe trawniki. I wszyscy zadowoleni, a jak!

I dla fanów Mika;))
Mikuś codziennie maluje farbami z tubek. Wczoraj namalował twarz na kartce i dumny mi pokazuje swoje dzieło:
- Ładne?- pyta Miki
- Śliczne! Ale Ty masz talent, idealny ten Spanczbob Ci wyszedł!
- Mamo, to nie Spanczbob!! To Ty!!
O ja pierdolę, jaka ja muszę być brzydka....




poniedziałek, 14 stycznia 2013

dobra, dobra...

Wiem, wiem.
Jak napiszę, że nie mam czasu smarować na blogu, to będzie śmiech na sali. Co ja na to poradzę, że nie styka mi czasu na nic?!
Dostałam okres wczoraj, i słowo daję, ledwo wyrabiam do kibla, żeby tampona zmienić, tak mi czas spitala.
Sił na szczegóły nie mam, ale to, że sobie dziś do pracy poszłam,zrobić sama rekrutację to muszę napisać. Ach, poczułam tą adrenalinkę, dreszczyk i słodki smak zarządzania.
Chcę wracać. Wiem to. Tęsknię. Chcę tego, brakuje mi.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Buźki

Miki ubiera się w szatni po przedszkolu,a ja pytam:
- jaką buźkę* dziś dostałeś?
- uśmiechniętą !
- super, jestem z Ciebie dumna! A jaką buźkę dostała Nadia? ( ulubiona koleżanka Mika)
- czerwoną!
- o, to niedobrze, a co zrobiła?
- grzebała w dupce Marcelowi!
- co??
- no Marcel się wypiął a ona grzebała, normalnie.

Matko bosko, taki dialog w szatni pełnej dzieci i rodziców. Ale siara. Przedszkole salezjanek...
Nie ciągnęłam tematu, choć miałam wielką ochotę poznać więcej szczegółów, ale śmiałam się strasznie, jak Miki nie widział.



*"buźki" to taka przedszkolna ocena za zachowanie w ciągu dnia:
- uśmiechnięta- dziecko grzeczne
- smutna- dziecko średnio grzeczne
-czerwona- dziecko niegrzeczne

niedziela, 6 stycznia 2013

Błysk!

Jeszcze nigdy kafelki w sraczu tak nie lśniły, nigdy nie były tak czyste! A chciałabym dodać, że są czarne! Mało tego!
Nigdy póleczki w sraczu tak nie błyszczały, nie świeciła się deska od klozeta! Newer!!!
Pachnie tam dziś kostkami do muszli i brisem, a jak!
Widzieliście kiedyś taką panią domu!? Lepiej niż perfekcyjną? Panią co zamiast spać woli sprzątać?
Kurwa, Rozenek się chowa!
Myłam podłogę w nocy od 1 do 3 nad ranem. Wycierałam półeczki, przekładałam srajtaśmę z miejsca na miejsce. Pucowałam ściany. Wyciskałam ścierki, wymieniałam na suche!
Jestem zajebista! Niech no mi teraz przyjedzie z testem białej rękawiczki moja mamusia, to padnie na kolana z wrażenia!!!
O jeach!
Nie ma to, jak z soboty na niedzielę zapieralać z mopem w tą i z powrotem. Ja pierdolę, co za uczucie. Po co spać, gdy wszyscy śpią, skoro można zrobić noworoczne kurwa porządki??
No jak!!
Tylko czemu w całym mieszkaniu jebie kanalizacją i wilgocią?
Czemu ja i Jacuś mój kochany chodzimy dziś na rzęsach??
No ja pierdolę, toż to jasne, jak słońce! Debile z góry nas w nocy zalały!!!!!!
O 1 w nocy weszłam do kibla w celu siuśków, a tam już po kostki wody. Patrzę na sufit, a tam leci strumieniem. Jacuś zbudzony, zapierdalał do sąsiaów, aby im uswiadomić, że chcemy spać, a nie latać ze ścierami w nocy! Jezusie...
Oczywiście, to nie od nich leci, tylko z góry, no jaha!
Po chwili okazało się, że pod wanną im pierdyknęła złączka, a nas kopnął zaszczyt spijania po nich piany.Kurwa, tylko oni się mogą kąpać w takich godzinach!
Ja pierdolę, trzeci raz nas zalali.
Od kilku dobrych dni zabierałam się za sprzątanie kibla, i proszzzzzzz.
Chyba miałam czuja, żeby nie ruszać tego syfu, bo i tak ktoś mnie wyręczy.
Teraz mam na celowniku sprzątanie pokoju Mika...zamawiać zalanie, czy dzwonić po Rozenek? 
 Siet.



czwartek, 3 stycznia 2013

"Cienie nocy" Alex Kava, E. Spindler i J.T. Ellison

Historia seryjnego mordercy, nożownika.
W zasadzie, nie wiadomo do końca książki po co zabija, dlaczego eliminuje samotnych i bezdomnych. Czekałam na rozwój sytuacji do końca książki, ale się nie doczekałam. Absolutnie nie chciałam, żeby ktoś wyłożył kawę na ławę. Uwielbiam labirynty, które trzeba przebyć. Labirynty ludzkiej natury, psychiki. Motywy działania.
Czyta się przyjemnie, łatwo i szybko, bo to zaledwie ponad 100 stron.
Nie dowiadujemy się też, jakim cudem morderca zostaje zdemaskowany przez bezdomną staruszkę. Jeśli to miał być zamierzony efekt, aby czytelnik pomyślał sobie na końcu lektury, co, jak i dlaczego...to się nie udał.
Historia mało absorbująca, posklejana z trzech części. Marniutko.

Skusiły mnie znane mi nazwiska autorek, zwłaszcza jedno. Widać Paniom na tym zależało, aby łapać takie płotki, jak ja, bo innego wytłumaczenia nie widzę.



wtorek, 1 stycznia 2013

2013

Bilansów nie robię, w nosie to mam.
I tak staram się pamiętać tylko te pozytywne rzeczy, a sporo tego przecież było.
Najlepszego Kochani w tym Nowym Roku.
Niżej mała namiastka naszego Sylwestra, puki mośki nie padły.
Jak padły, to rządziliśmy sami...Nogi mnie dziś bardzo bolą;)