Matko jedyna, jak się pisze kożuch? Musiałam skorzystać ze słownika, czad.
Się było w warszawce, się miało mieć sprany mózg, się ma dość, się chce spierdalać, się zmeczyło, się jebnę w łeb, bo chcę zapomnieć. A to wszystko dla nas, cała ta jazda, cały ten dzień w firmie, całe to gówno i stres i nerwy!
Ocena kompetencji.
Tak moi drodzy. Wspólczuję.
Tylko nie sobie, im.
Szkoda mi, że tak sobie móżdżki ( bo mózgów już dawno brak) piorą, sami się nakręcają, popędzają, podniecają! Czym, kurwa ja się pytam, czym!?
O debile z korporacji, jak mi Was szkoda.
Za co to robią? Kasa? Wątpię...
Serdeczne moje współczucia, że musicie teraz mnie oceniać, moje kompetencje, moje umiejętności, zdolności. Nie zazdroszczę. I powiem Wam jedno, co byście nie wyprodukowali na mój temat, jakich wniosków byście nie wysnuli, planów rozwojowych, naprwczych, szkoleń...Powiem Wam jedno: walcie się na ryj, w tych swoich schematach, tabelkach, scenkach.
Bo ja dziś grałam, kogoś- bo przecież nie siebie.
Nie tam moje miejsce, to wiem.
Dyplomacja, poważanie, ściema, kurwa mać ściema na maxa, to ja.
Przecież nie powiem, co myślę, bo mnie wyautujecie, a puki co, to nie czas.
I tylko świetnie było, bo towarzystwo pierwsza klasa, spieradlający pociąg...polecam! I ciepłe, ruskie kożuszki, oj tak,tego w warszawce zabraknąć nie może.
Ps, żarcie w złotych tarasach jest zdecydowanie passe...tłusto, mało, drogo.
Dlatego wolę pracę u siebie. A kto chce niech się kisi w korporacyjnym słoiku. Miałam z tym do czynienia ja, miał mój M., to nie dla nas. Sami się wyautowaliśmy.
OdpowiedzUsuńGratuluję!
UsuńJa nie z korporacji, tylko bardziej rodzinnej firmy.
OdpowiedzUsuńAle jak słyszę o tym wszystkim: procedury, oceny, wyniki - to normalnie mnie pusty śmiech ogarnia. A jak widzę tych, co święcie w to wierzą to się zastanawiam, czy naprawdę są tacy, czy tylko udają.
Oj korporacja to by było ostatnie miejsce gdzie by mnie widzieli...
OdpowiedzUsuńPS dawno nie gadałysmy... czas to zmienic:P