Zapuścili tu żurawia...

wtorek, 28 maja 2013

Papierowa.

Życzę nam, żebyśmy byli tak szczęśliwi, jak teraz, jak dziś. Żebyśmy umieli się dzielić radością i smutkami, jak do teraz. Żebyśmy potrafili się tak wspierać, jak dotychczas. Żeby nam był tak dobrze, jak jest, a jeśli może być lepiej, niech będzie. Mężu mój.

poniedziałek, 27 maja 2013

Mamo, mamo, mamo!!!


- Mamo!!!
- Co?
- Filip się kąpie w sikach!
Biegnę, lecę z jednego pokoju do drugiego, żeby mym oczom ukazał się najmłodszy syn, taplający się w nocniku pełnym sików...I tu poprosiłabym o fotkę owej zabawy Filpka, ale siłą rzeczy, no jakoś wtedy o tym nie pomyślałam, więc proszę sobie to wyobrazić. Nic prostszego: Filip kucający przy nocniku, ręce w sikach, piżamka po łokcie mokra, dywan mokry. Na kogo tu nakrzyczeć? Na Mika, który zostawił siuśki? Na Filka? Ech, chyba powinnam być w każdym pokoju po troszkę.


***


- Mamo!!!
- Słucham?
Miki trzyma w rękach mój nowy puder w kamieniu, za moją krwawicę...wychodzony, wypróbowany, wymarzony.
- Masz nowe to? Mogę powąchać?
- Możesz.
Miki wącha.
-I co ładnie pachnie? (a pachnie rajsko, jak dla mnie)
- No, jak zapach do kibla.
Łot??? Ja się popłaczę.


***

-Mamo, zrób mi kachę!
- Kachę piją dzidziusie!
- Ale ja chcę!
- A jak się Pani w przedszkolu zapyta, czy pijesz kachę z butelki, to co powiesz?!
- Że nie piję.
- Ale to przecież kłamstwo.
- To co, ja lubię kłamać.
I masz, jak z liścia, centralnie. Tak sobie myślę, że im dalej, tym gorzej, trudniej.

***

A tak, żeby nie było nudno, że tylko o dzieciach i siuśkach. Wczoraj w pracy wpadłam na trop niezłego przekrętu na kasę. I nie wiem co robić, i nie wiem komu powiedzieć. Puki co, wie Jacek. Najbardziej szokujące jest to, że ten przekręt jest dziełem mojego zastępcy.


piątek, 17 maja 2013

Bed, am bed.

I stało się, Miki pozbył się pierwszego ząbka. Szkoda tylko, że nie odbyło się to naturalnie, tylko przez wzorowe pierdyknięcie w przedszkolu, buzią o szafkę. Jak szaleć, to szaleć. Jacek go odbierał z przedszkola, i pani powiedziała, że Miki złamał jedynkę, ale nic więcej.
Dziecko wróciło do domu z resztką ząbka, z dziąsłem pokaleczonym, z pokaleczoną wargą. Tak przeżywał ten wypadek, że nic nie chciał jeść przez cały wieczór, nic nie pił. Ba, nie poszedł na piłkę. Był taki smutny, że zasnął sam w pokoju.
Kolejnego dnia wybrałam się na rozmowę z siostrą Olą, wychowawczynią Mika. Ona sama nie, jak to się stało, że Miki przyszedł do niej z ząbkiem w ręce i zakrwawiony...No czad. Widziałam po niej, że jest wystraszona tą sytuacją. Chyba zacznę się interesować co teraz z ubezpieczeniem, bo jakby nie było, to wypadek.
Byliśmy u dentysty, okazało się, że Miki tak piznął, iż nerw jest na wierzchu. Lekarka resztkę ząbka w znieczuleniu wyplerowała i zakleiła lekarstwem. Za tydzień idziemy na plombkę, żeby miał jak jeść.
Bidulek mój.
Sensacja na całe przedszkole była.
Ale, ale. Wróżka zębuszka uleczyła wszystkie smutki Mikusia, zostawiając dla niego monetę pod poduszką. Całe 2 złote!! To może nie dolary, ale chwała Ci Panie, że ktoś wymyślił wróżkę zębuszkę...


I tak to synu się nie nudzi.
Do tego, od ok 2 tygodni przeżywa fascynację Majkelem Dżeksonem. Patrzę na niego, jak ogląda te piosenki, taniec, jak śpiewa, naśladuje. Ciekawe, ile to potrwa? A najśmieszniej jest, jak się do Mika zawoła, nie po imieniu, tylko Majkel, to reaguje, hahahah.

I śpiewa na całe gardło, jak wracamy z przedszkola: bed, am bed!! Tak, bez jednego zęba z przodu, to faktycznie można mu uwierzyć, że jest bed!


sobota, 4 maja 2013

Zajebać to mało.

Niech no mi ktoś powie, dlaczego, jak ja zamykam sklep o 21 i uprzejmie informuję klientki, że sorka, ale ja zamykam, więc albo do kasy, albo wypierdalać, to one jakieś takie sfochowane?!
Nosz kurde, sorka, ale przecież wszem i wobec wiadomo, że do 21 sklep jest otwarty.
Ja się nie ładuję do urzędu o 15.58, jak babki zza szybki już szykują wrotki do odpalenia!
Dziś to mnie jedna taka wnerwiła na maxa. Wlazła o 20.59 i dawaj nura w wieszaki. Podchodzę i mówię, że zapraszam do przymierzalni, bo jest 21 i zamykam. O boziu, a ta mi z tekstem: chciałam tylko marynarki pooglądać, na komunię!
I wychodzi, z wielkim fochem, nochalem sufit rysuje!!! Grrrr, jakbym mogła, to bym jej kopa w dupę zasadziła, żeby szybciej wyleciała ze sklepu, pipa jedna.
I tak musiała przyspieszyć sama, bo zaczęłam kratę opuszczać, hahahahah.
Kocham weekendowe klientki.