Zapuścili tu żurawia...

piątek, 6 lutego 2015

Dobra, dobra, dobra

Doczekaliście się! Jestem.
I sama nie wierzę własnym oczom, że po czterech miesiącach ten remont się skończył. No prawie, bo zostały jeszcze jakieś silikony przy kaflach i kinkiety zawiesić, półki w łazience, karnisze w sypialni. Pikuś w porónaniu z tym, co tu sie działo. Włączam reset i kasuję życie bez wanny, bez kuchenki gazowej, piekarnika, pralki i klopa. Tak, przy dwójce dzieci regularnie z nami mieszkających, udało się przetrwać ten obóz! Huuuuuura!Co tam, że zasmaklowaliśmy w parówkach z mikrofali i potrafimy umyć głowię z zlewozmywaku w kuchni, nic to!
A teraz czekajcie, aż mój nowy smartfon raczy się naładować, a jego nowa Pani, czyli ja, raczy się nauczyć, jako owe cudo się obsługuje, co ma w sobie i gdzie! Wtedy oto wkleję zdjęcia, jeśli zdołam je zrobić! Ale obiecuję, postaram się! Słowo harcerza!
No a teraz , gdy już przeprosiłam się z moim blogusiem i daliśmy sobie po buziaczku, witam wszystkich :)
Do następnego!

A tak było, za starego smartfona...



3 komentarze:

  1. Oho, remont przypomina prawdziwą rewolucję :D
    Cieszę się, że wróciłaś! :D
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. boszzz....jak miło się to czyta, nawet nie wiesz!

      Usuń