Zastanawiam się nad tym przez ostatnie kilka dni.
Wstaję rano, jest ok, nie boli mnie głowa. W pracy po kilku godzinach zaczyna mnie tak napierdzielać, że szok. Boli mnie tył głowy, jakbym kopniaka dostała. Po wyjściu z pracy, po kilku godzinach ból mija. Nic nie pomaga, ani przeciwbólowe
ani leki konkretne na migrenę, które biorę, gdy mam jej ataki.
Ale to nie jest ból migrenowy, nie nie.Wczoraj to już był szczyt mojej wytrzymałości, o 13 musiałam wyjść z pracy po 5 godzinach w sklepie, bo nie dawałam rady, wśród ludzi, żeby normalnie się zachowywać, komunikować i funkcjonować w miejscu publicznym.
Już myślę, czy to przyczyna jest po stronie klimatyzacji, która szumi jak szlag. Czy to oświetlenie? Czy to jakieś środki chemiczne, którymi może psikane są rzeczy w dostawie?
Pojęcia nie mam.
Ból pojawia się kilka razy w miesiącu, 2-3 razy.
I już się boję iść dziś na drugą zmianę.
Głupio mi przed pracownikami, że tak im truję o bólu głowy, że źle wyglądam. Czy czasem sobie nie pomyślą, że symuluję, żeby nie pracować, tak, jak muszę.
Ratunku!!!
