Zapuścili tu żurawia...

środa, 7 listopada 2012

Między 3 a 5

O ile dzień z dziećmi, nie jest dla mnie horrorem, to kochani, noce są traumą od jakiegoś czasu.
 Kiedy chłopcy już śpią, a ja korzystam z wieczornej ciszy i łoję wszystkie odmóżdżacze, jakie tylko lecą w tv, i w dobrym nastroju kładę się spać. I cholera jasna, już kilka nocy z rzędu mogę zapomnieć o śnie od 3 do 5 nad ranem!
Normalnie, nie należny mi się odpoczynek w tych godzinach, jakbym jakaś gorsza była. Jakiś cyborg, co spać nie musi, bo przecież nie pracuje, to zmęczony nie jest.
 Zaczyna się niepozornie, jakieś ciche stęki z łóżeczka Filipa.
 Ja do pionu, butla w dłoń i karmienie, a ten stęka jak najęty.
 Zje i dalej tnie komara.
Kładę się.
Stęki z pokoju Mika.
- siku!
Ja do pionu, nocnik w dłoń i wysadzam śpiącego księcia.
Wysika się i dalej tnie komara.
Kładę się.
Stęki z łóżeczka Filipa, zgubił smoczka, a bez smoczka spać się nie da.
Ja do pionu, smoczek w dłoń i po ciemku szukam otworu gębowego juniora. Jest.
Kładę się.
Stęki z pokoju Mika.
- piciu!
Ja do pionu, picie w dłoń i dawaj poić spragnionego synka.
Kładę się.
 I zaczynam mieć już wkurwa, jak mi jeszcze ktoś stęknie, że coś chce, to pójdę spać na balkon!!!
Tak oto dochodzi 5 nad ranem. Synki śpią, a ja się modlę, żeby już było cicho, bo chciałabym też pospać. I co wtedy!!??
Zaczyna się dzień u sąsiadów na górze!! Fuck! Panie, widzisz i nie grzmisz.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz