Zapuścili tu żurawia...

czwartek, 8 listopada 2012

Mikołaj, ale nie ten!

Doczłapałam dziś po Mikusia do przedszkola, pogoda ładna, słoneczko, mały wiaterek, nigdzie mi się nie spieszyło. Boli mnie jeszcze bok i noga, ale nie jest źle, chodzić można, najwyżej wieczorem trochę bardziej przypomina mi się moje łubu du.
Po drodze spotkałam koleżankę, co ma córeczkę w równoległej grupie. Więc razem weszłyśmy do przedszkola, koleżanka mówi, że zadzwoni po nasze dzieci.
- Dzień dobry, po Jagodę S. i Mikołaja K.
I czekamy.
Schodzą dzieci z góry (sale są na piętrach). Idzie Jagoda i Mikołaj...Tylko w mordę jeża, to nie mój Mikołaj, tylko jakiś inny. Biedne dziecko, co za szok przeżyło, że to nie jego mama po niego przyszła, tylko obca baba!
Odprowadziłyśmy Nietego Mikołaja do sali i zabrałyśmy właściwego.
Matko Bosko, co to dziecko musiało czuć, to ja nawet sobie nie chcę wyobrażać. Ja sama mam do teraz duży niesmak. Wiem, że pomyłki się zdarzają, ale...brrrr Dupę bym sprała tej wychowawczyni!


Za jakiś czas, na pewnym blogu, znajdziecie dla siebie bardzo ładne rzeczy, rękodzieła. Kochani, wystarczy zaglądać od czasu do czasu do pewnej Pani Puchatki
Cierpliwości :)

2 komentarze:

  1. Rany biedne dziecko:( Napewno smutno mu sie zrobilo:( Mogly sie dopytac jakie nazwisko a nie!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nazwisko to my zawsze wyraźnie mówimy, widocznie Pani zakręcona, jak słoik.

      Usuń