Zapuścili tu żurawia...

niedziela, 14 października 2012

gyros z frytkami

Zaczęło się! A raczej skończyło, karmienie.
Już sobie dałam spokój, dziecko mi sutki pogryzło, mleka coraz mniej, prawie wcale. Zresztą po co się męczyć z cycka, skoro z butelki leci samo!? Do mleka wsypałam trochę kleiku ryżowego i proszę państwa, spałam dziś 4 godziny ciurkiem, a nie 2!! Mąż wziął starszaka rano do dużego pokoju i spałam z Filipkiem do 9. Rekord.
Dziecko zadowolone, szczęśliwe, najedzone. Mamusia wyspana, nie zestresowana, spokojna. Wszyscy zadowoleni. Trzeba było to uczcić, dawno nie jedzony, bo ostatni raz w ciąży i to jeszcze przed lądowaniem w szpitalu, czyli jakieś 5 miesięcy temu: gyros z Palmiry!!!! Tadamm!
Przyjemności podniebienia są dla mnie równie ważne, jak przyjemność czytania.

Jeszcze jedno!
Co ja dziś przeżywałam, jak Felix skakał z 39km, to tylko Jacuś wie. Totalnie się stresowałam, gadałam trzy po trzy. Oby tylko koleś wylądował, oby pobił ten rekord, oby spełnił swoje marzenie. Dobrze, że tacy ludzie chodzą po świecie, dobrze że mają takie pasje, marzenia. Jezuuu, podziwiam, serio. Każdy z nas wie, jak to się mogło skończyć. Bogu dziękuję, że gościu wylądował, że pobił ten rekord, że widowisko się udało i było sto razy lepsze, niż nie jeden film sajens fikszyn, na który mnie Jacuś namawiał.
Siedziałam przed te 3 godziny przed telewizorem, jak w hipnozie. Chciałabym wiedzieć tylko jedną rzecz, o czym on myślał przed skokiem...co mu po głowie chodziło? Co się czuje lecąc z prędkością światła???
Wielki szacun.


2 komentarze:

  1. hmm wiesz, to chyba zawód w którym nie da się popaść w rutynę ...ale z drugiej strony to 10 000 m więcej niż skakał parę miesięcy wcześniej. więc to nie pierwszyzna dla niego, ale na pewno bardzo chciał, żeby się udało...

    OdpowiedzUsuń