Jak ja się dziś napociłam przy obiedzie, to moje! Tłuczenie się garami rozpoczęłam o 9 rano! Karczek duszony w ziołach prowansalskich, buraczki zasmażane, kapusta na ciepło i ziemniaczki duszone. A że matka polka jest wszechstronna, na przemian układałam puzzle ze starszakiem, karmiłam małego, wieszałam- ściągałam pranie, sprzątałam kotu...Wszystko to dla jednej ważnej persony. Bo na obiadku miał być Jacka syn. Tym sposobem o 14 obiad był gotowy. Towarzystwo zjadło, co poniektóre głośno beknęło w podzięce! Cały dzień w kuchni, przy kuchence. Powiem w sekrecie, że gary po obiedzie wciąż leżą nie pozmywane, bo po co!? Jutro umyję, nie spieszy mi się. Najwyżej kot będzie miał co wąchać w nocy.
A co się działo potem!?
Jak się starszak bawi z najstarszakiem, bratem swoim przyrodnim, to tylko my wiemy. I choć dzieli ich 13 lat różnicy, to nie ma znaczenia. Mianowicie: fury fruwały, puzzle się układały, chowany się dział. Ale to mało! Pisały się słowa na tablicy, i dialogi się toczyły w nieskończoność. Uwielbiam to. Czuję się wtedy jak mama trójki dzieci.
A rudy...spał. Albo latał w kosmosie, czyli podnosiłam go do góry, a on rechotał w niebogłosy.
I tak warto żyć.
............... to ja już może zamilknę. JAK TYŚ TEGO DOKONAŁA???!!!
OdpowiedzUsuńi Ty pytasz mnie o przepisy na obiad.... to może ja zacznę pytać :)
OdpowiedzUsuńNo dziewczyny...bez przesady! Ja tak szaleję bardzo rzadko, no co Wy! Jeszcze nie zwariowałam:)
OdpowiedzUsuń