Zapuścili tu żurawia...

piątek, 19 października 2012

Nuuuddaaaaaaaaaa

Kanapa, kibelek, kuchnia. Nuda.
Tak już od wtorku, bo jak tu się ruszyć, jak się nie da?
Dziś to i tak się działo,  poza przejmującym bólem pleców, nerki, łydki, uda i łokci doszła atrakcja wciągania na siebie jeansów i koszulki. Nawet oko pomalowałam, chociaż korektora dużo poszło. Lekarz, tam nie wyślę za siebie Jacka.
Wychodzą nowe siniaki, nawet nie wiem, kiedy mogłam je nabić. Dacie wiarę, że nawet nie pamiętam, jak w karetce zrobili mi wkłucie na wenflon??!!
Nie ważne.
Skierowanie na usg jamy brzusznej na cito. Trzeba, bo drętwieje mi noga. Pani doktor mnie pocieszyła, że przede mną kilka tygodni cierpienia jeszcze. Dziękuję, wolę wrócić do pracy.

Nie kwaszę dalej, chcę tylko pochwalić moich facetów, że sobie dają radę bez gadania. Niczego w domu nie brakuje, dzieci wykąpane i nakarmione...
Tylko dlaczego on już wszyscy śpią???!!!

2 komentarze:

  1. Też tak uważam, ze jak trzeba, to oni wszystko super potrafią zrobić. Tylko tak UDAJĄ, że zrobienie sobie śniadania ich przerasta ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni są samowystarczalni, tylko boją się do tego przyznać, żebyśmy tego potem nie wykorzystały! Przejrzałam już dawno...

      Usuń